W życiu każdego człowieka znajduje się nauczyciel, zazwyczaj więcej niż jeden. Najczęściej spotyka się ich w czasie edukacji szkolnej, choć nie są to jedyni nauczyciele, których spotykamy w życiu. Zdarza się, że najlepszymi nauczycielami, są pozornie przypadkowo poznani ludzie. Dlaczego napisałam “pozornie przypadkowo poznani”? Ponieważ uważam, że nie ma przypadków, wszystkich ludzi na swojej drodze spotykamy w konkretnym celu.
Kim był Twój nauczyciel?
Słowo nauczyciel zazwyczaj prowadzi do jednoznacznych skojarzeń ze szkołą czy innymi placówkami edukacyjnymi. Jednak nauczycielem równie dobrze może być rodzic, sąsiad, rówieśnik czy poznana w podróży osoba.
Jednym z nauczycieli, których najbardziej cenie w swoim życiu jest moja mama. To ona pokazała mi czym jest współczucie, rozwijała we mnie empatię, mówiła dlaczego relacje z drugim człowiekiem są takie ważne, dlaczego nie warto oceniać i co to znaczy, że nie należy kogoś osądzać po tym co posiada, a doceniać to jakie cechy, według jakich wartości żyje.
Odebrałam nauki, których było wiele, niektóre były bardzo bolesne, inne wspominam jako coś bardzo przyjemnego. Mam jednak świadomość, że gdyby moja mama była innym człowiekiem, nauczyłabym się czegoś innego, z wyraźnym naciskiem na inne obszary życia.
Nieustanna konfrontacja
Podczas swojego życia spotkałam wielu nauczycieli. Niektórzy chętnie dzielili się wiedzą, nie oczekując niczego w zamian, inni traktowali przekazywanie wiedzy jako wystarczający powód, ny móc wywierać presję czy stosować manipulację.
Nie zawsze nauka jest prosta i bezpieczna. Czasami, szczególnie jeśli uczymy się przez pryzmat własnych doświadczeń, nauka bywa bolesna.
W moim życiu nauczycielami byli członkowie rodziny, sąsiedzi, przyjaciele rodziny, znajomi, osoby poznane w podróży. Od kiedy pamiętam lubiłam poznawanie ludzi, bycie razem z nimi, uczestniczenie w dyskusjach, wymianie poglądów, szczególnie w gronie, gdzie na dany temat ludzie mieli poglądy bardzo różne, czasami skrajnie różne.
Pamiętam długie wieczory, podczas których dyskutowane były przeróżne tematy dotyczące relacji, moralności, wyborów, wiary. Uwielbiałam je, choć jako dziecko nie rozumiałam wszystkiego. Pamiętam, jak bardzo imponowała mi możliwość bycia blisko siebie, pomimo, że ma się odmienne poglądy, chłonęłam atmosferę wymiany argumentów, szczególnie, jeśli wypowiadały się osoby o skrajnie różnych poglądach, co nie przeszkadzało im w traktowaniu siebie z szacunkiem, bez oceniania drugiej strony i wmawiania jej, że nie ma racji.
Te wieczory przepełnione dyskusjami, wzajemnym szacunkiem i chęcią dzielenia się własną opinią bez usiłowania przekonania kogoś, że nie ma racji, zaowocowały tym, że zapragnęłam stworzyć właśnie takie środowisko, obracać się wśród takich ludzi.
Jednak to nie jest łatwe, ani kiedy się dzieckiem, ani w okresie dojrzewania, ani tym bardziej kiedy jest się dorosłym. Szczególnie w dobie dążenia za produktami, tym co materialne i wizualnie dobrze wyglądające – dla niektórych liczy się tylko to, co na zewnątrz.
Poszukiwania. Świadome i nieświadome
Doświadczając wspomnianych sytuacji, doszłam do wniosku, że bycie z kimś kto ocenia, rani, nie pozwala się swobodnie wypowiedzieć, nie akceptuje tego, że inna osoba ma odmienne zdanie, jest stratą czasu, dla dwóch stron. Jedna walczy o przekonanie drugiej, podczas gdy ta druga pragnie akceptacji i chce się wypowiedzieć w temacie, na co nie pozwala jej ta pierwsza. Nie ma w takiej sytuacji przestrzeni na budowanie relacji.
Czasami zastanawiało mnie, dlaczego w moim życiu trafiam na tak wiele osób, które mają za sobą dramatyczne przejścia, są uwikłane w szkodliwe układy rodzinne czy zawodowe. Po latach dochodzę do wniosku, że każdego spotkałam “po coś”, każdy z nich był nauczycielem, ostrzeżeniem, punktem mojego życia, w którym zatrzymywałam się, by odpowiedzieć sobie na fundamentalne pytania, a uwierz mi, odpowiedzi naprawdę bywały trudne, bolesne, zaskakujące, a często również takie, że nie chciałam zaakceptować.
Dostrzeżenie. Docenienie. Wspomnienie
Czasami zdarza się tak, że nie dostrzegamy swoich nauczycieli, sensu spotkania ich w swoim życiu. Ja też nie wszystkie takie sytuacje wspominam pozytywnie, bo tak jak pisałam, bywało to bolesne.
Jednak do dzisiaj pamiętam to, co dała mi wychowawczyni z przedszkola (ciepło, akceptację, poczucie bezpieczeństwa), szkoły podstawowej (ciepło, akceptację, mnóstwo radości) i liceum (świadomość, że sprawiedliwości nie ma, a prawda leży po stronie większości). Pamiętam nauki poznanych w podróży ludzi, bardzo cenne, głębokie, było ich mnóstwo…tysiące przegadanych godzin i wysłuchiwania opowieści. Pamiętam co dostałam podczas praktyk i staży na studiach oraz to, z czym wyszłam z każdego zakładu pracy, w którym pracowałam.
I pomimo, że negatywnych doświadczeń miałam całkiem sporo, dzisiaj je doceniam. Wyciągnęłam wnioski, staram się nie popełniać tych samych błędów. Jestem wdzięczna wszystkim, których spotkałam na mojej drodze, bo każda jednostka, każda osoba nauczyła mnie czegoś, wniosła emocje w moje życie, a te wszystkie zdarzenia wpłynęły na to, że jestem dzisiaj takim, a nie innym człowiekiem.
A Ty? Czy doceniasz nauczycieli spotkanych w swoim życiu?
Jeśli uważasz, że ten artykuł jest wartościowy lub może komuś pomóc, śmiało się nim dziel. A jeśli potrzebujesz wsparcia, pomocy zapraszam do kontaktu.