W ostatnim artykule napisałam o tym, dlaczego ludzie coraz chętniej korzystają ze wsparcia psychologa, trenera czy psychoterapeuty. Zdarza się jednak, że nie od razu trafiamy do specjalisty- nie wiedząc jakim kodeksem etycznym kierują się przedstawiciele pewnych zawodów, możemy nie być w pełni świadomi, że ich faktyczna praca, niewiele ma wspólnego z tym, jak ta praca wygląda naprawdę.
Psychologiczne disco-polo
We wspomnianym wcześniej artykule napisałam czym jest, jak nazwał to Jacek Santorski, psychologiczne disco-polo. Niestety sama często się z nim spotykam, szczególnie wśród tzw. „mówców motywacyjnych”. Używają oni pewnych słów, nazw, a czasami nawet narzędzi psychologicznych (jakże często niewłaściwie – o zgrozo!!) – sprawiając wrażenie, że rozumieją je i używają ich jako profesjonaliści.
Takie działanie może wprowadzać w błąd, być krzywdzące, dawać nierealistyczne obietnice, wreszcie zdejmować odpowiedzialność z innych za konsekwencje ich działania lub za brak działania…Jak powiedział Jacek Santorski:
„Ktoś ci obieca, że jak zrobisz to czy tamto, to odniesiesz sukces, albo że musisz być szczęśliwy. To jest oparte na błędzie metodologicznym, że czyjś sukces może być moim sukcesem, jeśli będę robił to samo co on. Ale z drugiej strony – tak wzbudzone motywacje do działania można zamienić w determinację i to jest dobre. Wolę, żeby ludzie mieli w głowie pozytywną papkę od „happy coacha” niż negatywną, która mówi im, że nic nie znaczą.”
Rzeczywiście mając taki wybór chyba też wolałabym to pierwsze…Jednak jest jeszcze środek tego wszystko. Racjonalne spojrzenie na siebie, sytuacje i dokonanie realnego wyboru. Każdy z nas, mając wgląd w siebie, swoje emocje, odczucia płynące z ciała, swoje wartości, potrafi wybrać świadomie. Problem jednak w tym, że bardzo często jesteśmy daleko od siebie – nie wiemy czego chcemy, jakie są nasze potrzeby, czego nie chcemy – działamy, by zagłuszyć prawdziwe emocje, bo czasami pokazują nam one, że działamy wbrew sobie, a trudno to przyjąć do wiadomości…
Rozczarowanie
Takie doświadczenia mogą prowadzić do rozczarowania. Nagle może się okazać, że ktoś kto składał obietnicę o efektywności, odczuwanym szczęściu czy spektakularnym sukcesie…zwyczajnie nas tam „nie doprowadził”. To jednak wynika z wiary w kogoś, kto obiecuje coś, czego nie jest w stanie dać. Ponownie zachęcę cię do lektury wspomnianego artykułu – tam jasno piszę o tym, że nikt poza Tobą, nie jest w stanie dokonać pewnych zmian za Ciebie. To Twoje działanie, wysiłek są potrzebne, by dokonać zmian…
Kontakt z kimś kto serwuje psychologiczne disco-polo, może prowadzić do wielu rozczarowań…Jednak czy to oznacza tylko stratę? Niekoniecznie, potraktuj swoje rozczarowanie jako eksperyment. Popatrz na to doświadczenie bez oceniania i krytykowania. Co dobrego, możesz wziąć z takiego doświadczenia dla siebie? Jakie możesz wyciągnąć wnioski?
Rozczarowanie to silna emocja, dlatego potrafi być bardzo rozwijająca…Może ściągać w dół, może mobilizować do działania. Wszystko zależy od Twojego nastawienia…Jacek Santorski, zapytany o rozczarowania w kontekście psychologicznego disco-polo powiedział tak:
„[…] to są rozczarowania, pod wpływem których ludzie się nie pozabijają, nie zrobią sobie nawzajem krzywdy. Co najwyżej wpadną w lekką depresję i może zastanowią się nad tym co z tego mityngu motywacyjnego może we mnie zostać jako impuls do zmiany, a co muszę jednak przeżyć jako rodzaj zaczarowania wymagający urealnienia.”
Szczęście…
Obecnie bardzo zauważalny jest pęd do doskonałości, bycia idealnym, pięknym, młodym i bogatym oraz szczęśliwym…Nie ma nic złego w dążeniu do realizacji, zmian, bycia zadowolonym, pozytywnie nastawionym. Jednak ważna jest także umiejętność przeżywania tego co przykre, trudne, tych wszystkich przykrych emocji…
Problem współczesnego człowieka polega na tym, że zakłada on dążenie do szczęścia, bez przeszkód po drodze, traktując go jako metę, jako stan, który będzie już zawsze. A przecież poczucie szczęścia, to stan chwilowy, nikt nie odczuwa euforycznego stanu zadowolenia czy satysfakcji nieustannie – to są momenty życia. I bardzo dobrze – dzięki temu, możemy docenić je jeszcze bardziej:)
Dlaczego ten trend jest obecnie tak silny? Według Jacka Santorskiego:
„Trochę mają w tym udział nasi mówcy motywacyjni. Żeby mieć klientów wmawiają ludziom ten paradygmat, że bez szczęścia nie ma życia, nie da rady. Ludzie łakną być pozytywnie zaczarowani. Niezależnie od skali nadużycia, nieprawdy, obietnic bez pokrycia.”
Znany psycholog definiuje szczęście jako:
„[…] poczucie dowartościowania i docenienia oraz wypełnienie samotności. Szczęście składa się z poziomu doznań, czyli przyjemności oraz poziomu egzystencjalnego, gdzie pytamy o sens. Jeżeli człowiek ma cel, poczucie znaczenia tego co robi (niezależnie od tego czy chce pomóc chorej mamie, czy sam wyjść z jakiegoś kryzysu, czy są to cele biznesowe czy sportowe), to poczucie tego celu wyzwala w nas oksytocynę – hormon czułości. Ten sam wydziela się, gdy się dotykamy wzajemnie, czy patrzymy sobie w oczy. Czyli nagle okazuje się, że i na poziomie doznań i na poziomie egzystencjalnym chodzi o uczucia.”
Co nauka mówi o szczęściu?
Temat szczęścia jest od jakiegoś już czasu badany przez naukowców różnych dziedzin, jak psychologia, medycyna, antropologia czy socjologia. Według nich, bardzo często związek ze szczęściem mają relacje – intymne, miłosne, społeczne. Nie ma w tym nic dziwnego – człowiek jest stadny, zatem zakłada życie w grupie. Pewne amerykańskie badania wskazują, ż osoby, które mają satysfakcjonujące relacje, mają znacznie lepsze parametry zdrowia i życia. Jacek Santorski komentuje te wyniki tak:
„Dbaj o swoje ciało i zdrowie, ale dbaj też o relacje, traktując je szerzej niż miłość, bo one decydują w największym stopniu o zdrowiu twojego mózgu. Więc wracając do głównego tematu naszej rozmowy wychodzi na to, że to samotność i niskie poczucie własnej wartości są źródłem największego nieszczęścia.”
We wspomnianych badaniach, które rozpoczęto w 1938 roku, osoby badane regularnie pytano o to „Co jest dla ciebie sensem życia i źródłem szczęścia?” Jak się okazuje, zbiegiem czasu, priorytety się zmieniały. Dla osób badanych:
- w wieku 20-30 lat były to pieniądze i sława
- w wieku 40 lat były to relacje i tak już pozostało
Można zatem wywnioskować, że rzeczywistym źródłem szczęścia dla człowieka, są wyłącznie relacje.
Szczęście vs małżeństwo?
Wydaje się, że jedyną właściwą relacją miłosną czy intymną w Polsce jest…małżeństwo. Zupełnie jakby niesformalizowane relacje, nie miały szansy dać ludziom satysfakcji i zadowolenia, również w sferze emocjonalnej. Podczas gdy wydaje się, że formalizacja relacji, nie ma aż tak dużego znaczenia.
Co zatem jest ważne? Obustronność relacji – wzajemny szacunek, współodczuwanie, empatia, wymiana. Jednak kiedy patrzy się na związki w których tego nie ma, można zastanowić się jak to się ma do polskich warunków – o czym Powiedział Jacek Santorski:
„[…] Zgadzam się z panią, że gdybyśmy do Polski chcieli adaptować te wyniki, to trzeba się zastanowić czym dla nas są zdrowe relacje. No bo jeśli mówimy o małżeństwach, w których się ze sobą nie rozmawia, żyje się obok, albo kompletnie zanikła więź intymna, to wtedy to nie jest relacja, tylko spółka z ograniczoną odpowiedzialnością zawiązana najczęściej dla dobra dzieci, albo wspólnych kredytów.”
Jako psycholog wcale nie tak rzadko rozmawiam z klientami, którzy wspominają o tym jak wyglądają ich relacje – nie ma w nich współczucia, dbania o siebie wzajemnie, w niektórych nie ma czegoś tak podstawowego jak rozmowa, wspólne posiłki, dbanie o rozwój czy seks. Oczywiście, kiedy w momentach kryzysu nie ma rozmów czy czułości, nie jest to dziwne. Jednak gdy taki stan rzeczy trwa latami, nie jest to zdrowa relacja, która pozwala wzrastać. Nawet jeżeli jest to związek małżeński, nie wpływa to na jego jakość.
Zapewne znane Ci są wyniki badań, mówiące o tym, że ludzie najbardziej żałują tego, czego w życiu nie zrobili, głównie w odniesieniu do relacji. Jednym z kolejnych czynników, jest ten dotyczący życia – życia nie swoim życiem, a życiem innych czy pod dyktando innych. Jacek Santorski podsumował te badania słowami:
„To oznacza, że źródłem szczęścia jest tylko taka relacja, która pozwala nam na bycie sobą. Jeżeli mamy to bycie sobą i mamy tę relację, to jesteśmy w domu. I nad tym trzeba często pracować i do tego bywa nam potrzebny duchowny, coach, mentor, psycholog.”
Jak pracować nad szczęściem? Od kogo czerpać wskazówki i wiedzę? Przeczytasz w jednym w kolejnych artykułów – zapraszam!