„Na pełny etat” to film obrazujący sytuację tysięcy, jeśli nie milionów kobiet. Sytuację niewidoczności, pomimo tego, że często to kobiety stanowią filar rodziny. W filmie widizmy, jak historia kobiet, wciąż wpływa na ich życie. Jednak czy warto zobaczyć ten film?
Film „Na pełny etat” miał swoją premierę w kinach w Polsce 25 listopada 2022 roku.
„Na pełny etat” – o twórcy filmu
Twórc filmu jest Éric Gravel, francusko-kanadyjski reżyser i scenarzysta filmowy. Realizował wiele filmów krótkometrażowych, w ramach działania w międzynarodowym ruchu filmowym Kino. W 2017 roku film „Crash Test Aglaé” był jego debiutem pełnometrażowym. Film „Na pełny etat” to drugi film pełnometrażowy jego autorstwa, który został doceniony w Wenecji.
Éric Gravel w 1994 roku ukończył Uniwersytet Concordia w Montrealu, a od ponad 20 lat mieszka i tworzy we Francji.
Éric Gravel zaprosił do współpracy przy tworzeniu filmu „Na pełny etat”:
- Éric Gravel (Reżyseria, Scenariusz)
- Victor Seguin (Zdjęcia)
- Irène Drésel (Muzyka)
- Mathilde Van De Moortel (Montaż)
- Thierry Lautout (Scenografia)
- Caroline Spieth (Kostiumy)
- Raphaëlle Delauche, Nicolas Sanfaute (Producenci)
W obsadzie aktorskiej wystąpili:
- Laure Calamy w roli Julie
- Anne Suarez w roli Sylvie
- Geneviève Mnich w roli pani Lusigny
- Nolan Arizmendi w roli Nolan
- Sasha Lemaitre Cremaschi w roli Chloé
- Cyril Gueï w roli Vincent
O czym jest film „Na pełny etat”?
Tak jak napisałam we wstępie, to film o wielu z nas. To co tam widzimy mogłoby dotyczyć każdej z nas, bo żadna z nas nie jest szczególnie chroniona przed tym, czego doświadcza Julie (w tej roli, fantastyczna Laure Calamy).
Żadna z nas nie ma gwaranacji, że macierzyństwo nie stanie się samodzielnym macierzyństwem. Podobnie żadna z nas nie ma gwarancji, że zawsze będzie dookoła nas ktoś chętny nieść pomoc. Jak również żadna z nas nie ma również gwarancji, że nie doświadczy kryzysu. Kryzysu który może się wiązać ze zdrowiem, strajkiem komunikacji, wojną, pandemią czy czymkolwiek innym.
Ostatnie trzy lata bardzo skrajnie pokazały nam, że jedyna stała jest zmiana. Niekoniecznie taka jakiej chcemy, niekoniecznie taka, jakiej sobie życzymy. A pomimo tego, jest.
Julie samodzielnie dba o dwójkę dzieci. Jej kontakt z ich ojcem jest bardzo ograniczony – nagrywa się na sekretarkę jego telefonu komórkowego, bo on wciąż nie odbiera. Wciąż nie płaci alimentów, pomimo deklaracji ich zapłacenia.
Julie jest zdana na opiekunkę gdy wybiera się do pracy, jednak przez strajki komunikacji często nie zdąża odebrać ich wieczorem o umówionej porze, a zdarza się, że nie dobiera ich w ogóle. Jak tego dnia, kiedy z Paryża gdzie pracuje, nie jedzie nic do miejsca jej zamieszkania. Dzieci zostają zatem na nieplanowany nocleg u niani, z czego ani ona, ani Julie nie są zadowolone. Nie tak miało być.
Ciągły stres i pośpiech
Życie Julie jest nimi usiane – pośpiech rano z dziećmi, żeby je odprowadzić do opiekunki. Potem biegiem (często dosłownie) na pociąg do Paryża, a potem już w mieście biegiem do miejsca pracy. Cała praca też opiera się na działaniu „na wczoraj”. Julie jest główna pokojówką, która organizuje pracą zespołowi i zarządza nim, jednak również sama sprząta pokoje hotelowe. Po pracy Julie znowu biegnie na pociąg, a często jak się okazuje autobus zastępczy, bo z powodu strajków pociągi nie jeżdżą. W piku strajku, Julie jeździ stopem, bo to „pewniejsze” niż komunikacja miejska.
Często wstaje wcześnie rano, a kiedy położy dzieci spać, zajmuje się domem czy dokumentacją do pracy. Nie można zatem powiedzieć, że główna bohaterka spędza wieczory na odpoczynku. I to bardzo mi przypomina moja mamę, która wieczorami czy popołudniami siedziała z dokumentami i wypełniała je do pracy. Jedynie weekendy dni wolne pozwalają na oddech od pospiechu, choc nie jest to reguła.
Szansa
Kiedy Julie dostaje szansę na innę pracę, która byłaby bardziej związana z jej wykształceniem, jak również wiązałaby się z awansem, okazuje się, że stresu i pośpiechu będzie jeszcze więcej. Jednak determinacja nie pozwala jej się poddać i stara się godzić wszystko – macierzyństwo, aktualną pracę i walkę o pracę, która miała dać zarówno jej, jak i dzieciom lepsze jutro. A to wszystko w okresie najgorszego czasu strajku.
Główna bohaterka mówi o tym, że wysłała dziesiątki aplikacji i nie było odzewu. Dlatego kiedy wreszcie dostała zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną, miała poczucie, że taka sytuacja ponownie może się niezbyt szybko powtórzyć. To spowodowało, że była jeszcze bardziej zdeterminowana, by dostać tę pracę.
Rzeczywistość
W gruncie rzeczy ten film, to opowieść o rzeczywistości „tu i teraz”. Nie tylko w rozumieniu niewidoczności kobiet, niepłatnej pracy, a również niepewności jutra, niestabilności rynku pracy i rynku finansowego, niepokojach społecznych, braku socjalnego bezpieczeństwa i pojawiających się wciąż kryzysach, których rozmiary rosną.
Życie Julię pokazane w detalach, to w rzeczywistości obraz uniwersalny, bo pod strajk w Paryżu, możemy podstawić inne kryzysy, których doświadczamy i które podobnie wpływają na nasze funkcjonowanie. Wszystko to nie pozostaje bez wpływu na nasze zdrowie, z psychicznym zdrowiem włącznie. Trudno jest zachować spokój i zdrowie, w czasach ciągłego pośpiechu, presji i lęku.
Uznany w 2021 roku za najlepszego reżysera Konkursu „Horyzonty” weneckiego festiwalu Éric Gravel w bardzo realistyczny sposób opowiada o dobrze znanych nam dzisiaj problemach – niepewności jutra, niestabilnym rynku pracy, społecznych niepokojach, braku bezpieczeństwa socjalnego. Zniuansowany portret silnej kobiety staje się tym samym uniwersalną historią o życiu pod ciągłą presją i ciemnych stronach kapitalizmu.
Zwiastun filmu można zobaczyć na profilu YouTube AuroraFilmsPl:
Podziękowania dla Aurora Films
Dziękuję Aurora Films za możliwość zobaczenia filmu „Na pełny etat” przedpremierowo oraz za udostępnienie zdjęć do napisania recenzji.
Oglądając ten film towarzyszyło mi wiele wspomnień. W głównej bohaterce widziałam bliskie mi kobiety – mamę, sąsiadkę, ciotkę. Potem patrzyłam na inne kobiety, moje rówieśnice, które stając się mamami również wpadały w schemat takiego działania. Porzucone, bez wsparcia, samodzielne matki, czasami niepełnosprawnych dzieci. Wielu z nich bez wsparcia, pomimo życia w tzw. „pełnej rodzinie”.
W obliczu kryzysu okazuje się, że ich trudne życie jest jeszcze trudniejsze. Momenty kryzysu, okazują się czasem, gdzie dostają jeszcze mniej zrozumienia i jeszcze mniej szans – „mają sobie radzić”. I robią to – najczęściej swoim kosztem. Tylko czy to jest rozwiązanie?