Czy też pamiętacie to zdanie z dzieciństwa? Jak to jest – czy spokój ma znaczenie? Jeśli tak, to czy rzeczywiście przekłada się na jakość życia?
Wdech i wydech
Wyjeżdżając do pracy, podczas zmieniania pasa na drodze wjechałam w samochód przede mną. Tak, ja byłam sprawcą kolizji choć nie o tym chce pisać. Jako osoba, która nie ma doświadczenia w takich sytuacjach czy w kontaktach z ubezpieczalnią, pierwsze co pojawiło się w mojej głowie to przerażenie: co mam teraz zrobić, jak to wszystko załatwić, gdzie się udać najpierw, co z umówionymi na dzisiaj klientami? Tyle pytań, zmieniających się tak szybko, w tak krótkim czasie. To powoduje ogromny zamęt i chaos w głowie. Nikomu nic się nie stało, to najważniejsze (to zdanie padło jeszcze wiele razy tego dnia, z ust bardzo wielu ludzi). Ja się z tym zgadzam, co nie oznacza, że ta sytuacja była łatwa.
Wsparcie
W takich sytuacjach zazwyczaj odzywamy się do eksperta (osoby, która zajmuje się daną dziedziną) lub do osoby bliskiej. Mnie ta pierwsza zawiodła, a dokładniej mówiąc, prawdopodobnie przebywa na urlopie i nie odebrała telefonu. Zadzwoniłam więc do jednej z najbliższych mi osób. To co mnie najbardziej ujęło to empatia-pytanie czy ze mną i poszkodowanym jest wszystko dobrze i czy ktoś ucierpiał. Drugie to opanowanie, gdyby ta osoba wpadła w panikę, byłoby mi jeszcze trudniej. Trzecie, to trzeźwe myślenie (ponieważ ta osoba nie była jednym z uczestników zdarzenia, miała do sprawy dystans). Czwarte to wskazówki, które były bardzo istotne dla odpowiedniego rozwiązania tej sytuacji.
Czy to takie wielkie osiągnięcie?
I ktoś mógłby powiedzieć, że to takie niby nic, że ta osoba nie zrobiła nic nadzwyczajnego. I to jest właśnie to. Nie coś nadzwyczajnego, a coś normalnego, coś co mi było bardzo potrzebne. Czasami najbardziej doceniamy normalne, zwykłe, drobne gesty, jak chociażby zrozumienie czy współczucie. Doceniamy to szczególnie wtedy, kiedy jesteśmy w silnej potrzebie. Takie czynności podejmowane dla nas przez innych powszednieją, nie zwracamy na nie uwagi…A takie sytuacje pokazują nam, że nasza wdzięczność powinna być znacznie większa, obszerniejsza. Dlatego ja dzisiaj, kolejny raz, mówię tej osobie DZIĘKUJĘ. BARDZO DZIĘKUJĘ.
Biurokratyczny korowód
To co opisałam to zaledwie początek. W późniejszym czasie trzeba się jeszcze uporać z dziesiątkami telefonów, wypełnianiem druków, udzielaniem wielokrotnie tych samych informacji. I tutaj, ogromne zaskoczenie: kontakt z serwisem (poleconym przez kolejną bardzo bliską mi osobę, co ma ogromne znaczenie w tej historii) w którym auto będzie naprawiane. Kiedy zdołałam się już dodzwonić, zostałam bardzo rzeczowo i konkretnie poinformowano o procedurach w ubezpieczalni, o tym jakie mam podjąć kroki (nawet podano mi konkretny numer telefonu). Autentycznie pomyślałam wtedy „Wow! Ci ludzie są genialnie przeszkoleni! To się nazywa profesjonalizm!”
Kolejne zaskoczenie, nastąpiło, kiedy zadzwoniłam do ubezpieczalni: pracownicy zachowali się profesjonalnie (jak się już do nich dodzwoniłam), zebrali informacje, przełączyli do odpowiednich działów, pokierowali co robić dalej. Oczywiście, że to ich praca i znowu ktoś mógłby powiedzieć, że to żaden wyczyn, jednak czasami sam sposób udzielania informacji potrafi jego odbiorce emocjonalnie pogrążyć. Nie rozczarowałam się, choć wydawało mi się, że będzie znacznie gorzej.
Koniec?
Nie, to jeszcze nie jest koniec tej historii, jednak już teraz mogę powiedzieć, że zarówno te dwie bliskie mi osoby, pracownicy ubezpieczalni, pracownicy serwisu samochodowego i pomocy drogowej, naprawdę przyczynili się do tego, że było mi znacznie łatwiej przejść przez tę sytuację i wszelkie procedury. I za to też, jestem im wszystkim bardzo wdzięczna.