Dzisiaj chcę przedstawić książkę, która podobnie jak dwie poprzednie („Zwyciężyć chorobę”, „Rak po polsku”) zrobiła na mnie ogromne wrażenie.
Książka jest napisana w formie rozmowy, z jednym z najbardziej znanych psychoterapeutów w Polsce, Wojciechem Eichelbergerem. Składa się z jedenastu rozdziałów, w których podejmuje się temat: lęku, bólu i cierpienia, wstydu, dotyku, słów, diagnozy i prawdy, trudnych pacjentów, pacjentów w szpitalu, oddania bliskiej osoby, chorób przewlekłych i terminalnych, narodzin i umierania, współodczuwania czy odpowiedzialności i wypalenia. Co ciekawe, dzięki tej książce ponownie można „się spotkać” z prof. Cezarym Szczylikiem, ponieważ napisał przedmowę do tej książki.
Nadzwyczajne i ciekawe
Można powiedzieć, że pojawianie się takiej pozycji na polskim rynku wydawniczym jest czymś nadzwyczajnym. Dlaczego? Ponieważ jest ich bardzo niewiele, bardzo brakuje literatury tego rodzaju, a kiedy już się pojawia nie jest mocno reklamowana przez media, jak książki blogerów. Z jednej strony to nie dziwi, nie jest to książka rozrywkowa. Z drugiej strony, to nieco przerażające, że w świecie, w którym tak wiele osób potrzebuje tej wiedzy, nie mówi się o tym gdzie można ją uzyskać.
Edukacja medyczna
Psychoterapeuta Wojciech Eichelberger, podobnie jak prof. Cezary Szczylik, pisze w swojej książce o tym, jak ogromnym problemem jest brak edukacji w temacie psychologii relacji, podczas studiów medycznych. W trakcie stażu przyszły lekarz też nie uczy się tego od swoich mentorów, ponieważ im również nikt nie przekazał tej wiedzy, a często wielu z nich doszło do wniosku, że odizolowanie się emocjonalne jest najlepszym rozwiązaniem, bo najmniej bolesnym. Co oczywiście jest iluzją.
Warto także pochylić się nad motywacją do wybrania takiego zawodu. Wiedza o tym, z jakiego powodu, ktoś wybiera ten, a nie inny zawód daje bardzo wiele informacji, np. „Wyniki badań psychologicznych, którym poddawano lekarzy, sugerują, że często motywacją do wybrania tego zawodu był lęk przed śmiercią, chęć zaprzeczenia śmiertelności. Każde zwycięstwo nad śmiercią utwierdza takich lekarzy w poczuciu siły i odwrotnie – każda śmierć pacjenta jest dla nich osobistą porażką, przypomnieniem własnej nieudolności i śmiertelności. Leczenie staje się wtedy dla nich nałogiem równie destrukcyjnym jak każdy nałóg. Jeżeli ktoś z taką motywacją wszedł do zawodu, lęk będzie mu towarzyszył zawsze, bo taki człowiek nieustannie będzie sprawdzał siebie.”
Zatracenie człowieczeństwa
W czasach kiedy zawód lekarza stał się mocno zbiurokratyzowany, często można usłyszeć, że zachowanie lekarzy wynika z braku czasu, pośpiechu, dużej ilości procedur do wykonania, podczas wizyty każdego z pacjentów. Czy to jednak może stanowić wytłumaczenie do zatracenie się w pracy i zapominania, że oto stojący przed lekarzem pacjent jest człowiekiem? Człowiekiem, który wstydzi się rozebrać, któremu dotyk sprawia ból, który boi się diagnozy, który źle się czuje i w lekarzu pokłada wszystkie nadzieje? Nikt kto wykonuje zawód społeczny, gdzie służy drugiemu człowiekowi, szczególnie w zakresie zdrowia fizycznego czy psychicznego, nie może o tym zapominać.
Problemem bardzo często jest jednak przepracowanie, jak można przeczytać w książce: „Przepracowanie i stres nie tylko blokują u większości ludzi zdolność do współodczuwania, lecz wręcz silnie egocentryzują.” Oznacza to, że jeżeli lekarz nie dba o siebie, o odpoczynek działa ze szkodą dla swoich pacjentów. Szerzej można przeczytać o tym tutaj: „W tej ostatniej sprawie można zrobić przynajmniej tyle, by co roku wyjeżdżać na urlop. Spotkałem wielu lekarzy, którzy ciężko pracują, mało zarabiają, więc muszą pracować na trzech etatach i brać kilka nocnych dyżurów w tygodniu. W takiej sytuacji − aby w ciągu najwyżej dwóch lat nie wpaść w wypalenie – trzeba umieć powiedzieć: „Dość! Jadę na urlop!”. Ale musi to być urlop trwający miesiąc, minimum trzy tygodnie. Tak działa mądry wewnętrzny opiekun. Ci, którzy go nie mają, będą niestety dawali się wykorzystywać, często padać ofiarą tych, którzy potrafią lepiej zadbać o siebie. Gdy usłyszą: „Muszę jechać na urlop, bo już nie daję rady. Wiem, że jesteś świetny i mnie z powodzeniem zastąpisz”, zrezygnują ze swojego urlopu.”
Złoty środek
Dla nikogo nie będzie chyba zaskoczeniem jeśli powiem, że jednego rozwiązania na te problemy nie ma. Myślę jednak, że jest kilka ważnych działań do wykonania, o których była mowa w książce.
Podstawowym działaniem jest udrożnienie systemy edukacji, tak by dawał lekarzom pełne możliwości prawidłowego funkcjonowania w zawodzie, w tym w relacji z pacjentem.
Dodatkowo każdy z lekarzy, wykonując zawód, który wymaga ciągłego dokształcania, warto by część czasu przeznaczył na psychologię. Nie tylko dla dobra swoich pacjentów, a także dla dobra własnego (grupa lekarzy to grupa zawodowa najbardziej narażona na wypalenie zawodowe, a przecież można się przed nim bronić). Dobrze zaopiekowany i traktowany pacjent, znacznie szybciej dochodzi do zdrowia (o czym pisali zarówno Mariusz Wirga jak i prof. Cezary Szczylik wraz z żoną Justyna Pronobis-Szczylik).
Dbanie o siebie, swoje zdrowie fizyczne i psychiczne, to kolejny bardzo ważny element w życiu zawodowym lekarzy, pielęgniarek, psychologów, psychoterapeutów, terapeutów i innych zawodów pomocowych. Zaniedbywanie swojego ciała i umysłu prowadzi do gorszego wykonywania swojej pracy, a efektem błędów może być nawet utrata życia pacjenta.
Kolejna bardzo ważna sprawa, to tworzenie w pracy odpowiedniej atmosfery do jej wykonywania. Tutaj najwięcej zależy od kadry zarządzającej. Dlaczego jest to ważne? Ponieważ „Z punktu widzenia pacjenta leczenie się na oddziale, na którym wszyscy ze wszystkimi rywalizują, a szef czuje się niepewnie i głównie dba o to, by ktoś za wysoko nie podskoczył i mu nie zaszkodził − grozi śmiercią lub kalectwem. Bo jeśli lekarz prowadzący nie jest pewny diagnozy, a co za tym idzie, dalszego postępowania, to na zebraniu klinicznym nie przyzna się do swoich wątpliwości i przedstawi przypadek w taki sposób, by nie narazić się na śmieszność i podejrzenia o niekompetencję. Pacjent oraz jego dobro przestają się liczyć. Stają się elementem ambicjonalnej rozgrywki między lekarzem a jego kolegami. Niestety, zbyt często tak się dzieje.”
Jeden z najważniejszych czynników
Z racji wykonywanego zawodu, nie mogę pominąć jeszcze jednego bardzo ważnego czynnika-kodeksu etycznego. Każdy lekarz czy psycholog kończąc studia wie, że jednym z nadrzędnych czynników jest działanie według etycznego kodeksu zawodowego. Oczywiście to od samego człowieka zależy czy się do niego stosuje czy nie, jednak jest to jeden z absolutnie podstawowych elementów działania, który w sytuacjach trudnych, w bardzo prosty sposób rozwiązuje dylematy.
Kiedy zadałam na spotkaniu z Wojciechem Eichelbergerem pytania jak postrzega psychologów i psychologię dzisiaj, na skali czasu i jak ocenia, w jakim kierunku ta dziedzina zmierza, odpowiedział, że jest lepiej, że widzi poprawę. Widzi także, że powoli psychologia wchodzi do szpitali i innych placowek leczniczo-opiekuńczych. To bardzo budujące:)