Miewasz dni, w których przysłowiowy “szlag Cię trafia”? Tak, pewnie każdy to zna. Ja też. Dlatego dzisiaj, pozostawiam Cię z moją historią sprzed kilku dni. Piszę w niej o tym o czym bardzo często klienci mówią w gabinecie. Tym razem występują w roli osoby, która dzieli się wiedzą z perspektywy doświadczeń. Od razu zaznaczę, że ie jestem z nich dumna.
Jaki poranek taki cały dzień?
Dzisiejszy dzień był taki – trudno było mi się rozkręcić rano (choć zazwyczaj nie miewam z tym trudności), potem śniadanie na szybko (bo się za długo rozkręcałam z rana), a potem pędem do Urzędu Wojewódzkiego, żeby złożyć wniosek o dokumenty. W międzyczasie, okazało się, że tak dobrze schowałam zdjęcia, że mogłam ich znaleźć.
Ponieważ nie mogłam dodzwonić się do UW z zapytaniem czy mają fotografa na miejscu, pojechałam do Urzędu Miasta, bo mój mąż przypomniał mi, że tam fotograf na pewno jest. Pojechałam, na szczęście nie było kolejki. Potrzebne zdjęcia miałam w dłoni, po niespełna 3 minutach od wejścia do budynku UM.
Teraz szybko do UW, bo wizyta umówiona przez internet na konkretną godzinę więc w przypadku spóźnienia wizyta jest anulowana. A na ustalony termin czekałam ponad miesiąc.
Kilkadziesiąt minut później w miejscu docelowym
Dotarłam do UW i nie mogłam pobrać numerka, w poszukiwaniu informacji (której nie znalazłam) przeszłam do pomieszczenia, do którego wchodzi się tylko z pobranym numerkiem, w celu zapytania gdzie mam wspomniany numerek pobrać i wówczas moim oczom, w tym pomieszczeniu ukazał się punkt informacyjny.
Pani poinformowała mnie, że pojawienie się na dwie minuty przed czasem to za późno, bo mam być 10 minut przed czasem, żeby pobrać numerek. Powiedziałam, że przecież dwie minuty przed czasem to nie “za późno” tylko “za wcześnie”, co pani skwitowała “No ja nie wiem, czy zdąży Pani pobrać w dwie minuty numerek”.
Ok, numerek pobrany, czekam na wezwanie. Okazało się, że system wzywa niekoniecznie według kolejności numerków i moje dwie minuty niby “za późno”, to nic w porównaniu z tym, że automat wyczytuje np. 10 minut po godzinie umówionej wizyty. Ok – najważniejsze to załatwić sprawę.
Kulminacja
Automat wyczytał mój numerek. Wchodzę do pomieszczenia podążając do okienka numer siedem. Podaje wniosek, wszystkie potrzebne dokumenty. Pani pyta czy wpłata została dokonana i kiedy. Po czym prosi, żebym przekazała jej papierowy dowód zapłaty. I tu się zaczęło…w XXI wieku, w dobie automatyzacji i cyfryzacji taki wymóg mnie “zabił”. Nie mówiąc już o niepotrzebnej wycince drzew, na tego typu “dokumenty”.
Mówię zatem Pani, że papierowej formy zaświadczenia nie mam, mam elektroniczną, mogę okazać, przesłać na maila, nie ma problemu. Jednak dla Urzędu Wojewódzkiego to problem, bo ma być papier i koniec. Potwierdzenia nie mogę wydrukować w siedzibie UW, nawet chcąc za to zapłacić. Polecono mi odwiedzenie najbliższego oddziału mojego banku.
I to był moment, kiedy moja cierpliwość się skończyła, a dziura uważnościowa (jak ze mną pracujesz, wiesz o co chodzi😉) zminimalizowała się i powiedziałam Pani w okienku co ja o tym myślę. Potem zrobiłam to samo, czyniąc komentarz w stronę mojego męża, który został usłyszany przez niemal wszystkich, stojących w kolejce.
Czas na rozluźnienie
To jeszcze nie koniec, całą drogę do banku przeżywałam taki układ sprawy. Tak, zirytowałam się na tę całą sytuację, żeby nie powiedzieć, że niemożebnie wściekłam. Mój mąż ociekał spokojem i to przeszło na mnie – po 15 minutach…:)
I kiedy już mój mózg emocjonalny odpuścił i dobił się do głosu mózg racjonalny, poczułam się z tym wszystkim źle. Z tym zmarnowanym czasem, energią, komentarzami…klimatem jaki stworzyłam, na skutek silnego działania moich emocji.
Kiedy działa mózg racjonalny…
Wróciłam do UW, poszłam do okienka, do tej samej Pani i na samym początku, przeprosiłam ją za to, że się tak uniosłam. Kobieta za szybą uśmiechnęła się i powiedziała, że nic się nie stało. Doceniam to i jestem wdzięczna, za jej opanowanie, profesjonalizm i “racjonalny mózg” w tej sytuacji. Nie zmienia to jednak faktu, że ja nie zachowałam się w porządku. Ponieważ pozwoliłam mojemu “emocjonalnemu mózgowi” by mną zawładnął i stworzyłam taki klimat. Bardzo nie lubię, kiedy to się zdarza. I pomimo tego, że zdarza się rzadko, wcale nie czuje się z tego powodu lepiej.
Dlaczego się tym z Tobą dzielę?
Dlatego, że wiem, że zmagasz się z tym samym. Wiem, że działanie ramię w ramię z mózgiem racjonalnym, nie zawsze jest łatwe. Wiem, że zachowanie dystansu, w sytuacjach, które budzą nasze emocje również nie jest łatwe. Wiem to, bo mi o tym mówisz, bo widzę to w różnych sytuacjach, a przede wszystkim, bo sama tego doświadczam.
Dlaczego mi się to zdarzyło?
I tak jak widzisz – nawet pracując nad sobą, miewam potknięcia, jak każdy z nas. To nie znaczy, że potknięcie jest porażką. To znaczy, że jest to jeden z momentów, który pokazuje, że dzisiaj mi nie wyszło, a jednocześnie jest to sygnał by zastanowić się dlaczego.
Mi zdarzyło się dzisiaj potknięcie, bo pracowałam na to cały ranek – źle wstałam, jadłam śniadanie w pośpiechu czego nie lubię, zirytowałam się tym, że nie mogłam odnaleźć zdjęć, potem spieszyłam się jeszcze bardziej (bo szukałam ich dłużej niż zakładałam, że będę to robić), po drodze zboczyłam z drogi wjeżdżając do Urzędu Miasta do fotografa, a potem spieszyłam się jeszcze bardziej (a bardzo tego nie lubię – wole być 30 minut za wcześnie niż 5 minut za późno), po czym trudności z numerkiem w Urzędzie Wojewódzkim, średnio miła Pani w punkcie informacyjnym…a na koniec ta informacja o konieczności przedstawienia papierowego dowodu wpłaty. Od samego rana miały miejsce sytuacje, które wpędzały mnie w coraz większy pośpiech, czego skutkiem było odczuwanie presji i stresu.
Dla mnie to jasny sygnał, o którym wiem – działać bez pośpiechu, nie podjudzać swoich emocji swoimi myślami. Czasami jednak, to się nie udaje – i ok. Stało się. Nie jestem dumna ze swojego zachowania, potrafię jednak się do tego przyznać (przede wszystkim przed sobą) i przeprosić.
Dlaczego takie sytuacje sa ważne?
I to jest najważniejsze. Świadomość tego, co Ci przeszkadza, czego nie chcesz, co robisz nie tak, dlaczego to robisz i wreszcie decyzja, by w przyszłości robić inaczej.
Wiesz co jest najlepsze? Decyzja nie wystarczy – trzeba ćwiczyć. A jak wiadomo im bardziej regularne nasze ćwiczenia, tym krótsza droga do oczekiwanego efektu:)
Miewasz problem z tym, że „nie panujesz nad emocjami”? Doświadczasz „wybuchu emocji”, a potem źle się z tym czujesz? Zdarza Ci się podnosić w złości głos na bliskich, współpracowników, ludzie obsługujących Cię w sklepie?
Jeśli na którekolwiek z pytań padła w Twoim przypadku odpowiedź TAK, warto rozważyć sesję w celu zrozumienia dlaczego tak się dzieje i co robić, by zdarzało się to coraz rzadziej:) Zapraszam do współpracy on-line, w Prywatnym Gabinecie w Poznaniu lub w Prywatnym Gabinecie w Kórniku.
A jeżeli podobał Ci się ten tekst i uważasz, że jest pomocny, udostępnij go innym, niech idzie w świat:)