Ostatnich kilka dni to dla mnie wspaniały czas obserwacji. Ludzi, par, rodziców, praktyków jogi, zupełnie anonimowych ludzi podczas spacerów w nieznanych mi miastach. I naszła mnie refleksja, dotycząca wolności. Wolności rozumianej jako umiejętność dawania komuś możliwości do podejmowania samodzielnych decyzji.
Co mam na myśli?
Wolne dziecko
Pisałam jakiś czas temu na swoim profilu na Facebooku, że miałam szansę poznać bardzo ciekawych ludzi. W podobnym wieku choć różnego pochodzenia – ona pochodzi z Francji, on ze Szwecji. Obecnie rodzice trzyletniego dziecka, a ich pochodzenie, nie jest dla dziecka bez znaczenia.
Dlaczego?
Ponieważ zarówno we Francji jak i w Szwecji bardzo często obserwuję swoistego rodzaju luz rodziców i wolność jaką dają swoim dzieciom.
Jak to wygląda?
Rodzice nie ganiają za dzieckiem, by przekonać je jak straszny jest otaczający je świat – „nie wchodź tam bo się przewrócisz”, „nie schodź sam, bo spadniesz”, „nie podchodź do psa, bo cię ugryzie”, „zjedz teraz, bo będziesz głodny” i tak dalej…Jest tego mnóstwo! Szczególnie w Polsce – i niestety nie jest to domena tylko mam lecz również babć, które sama miałam szansą widzieć wielokrotnie na placach zabaw – niegające za wnukami, po to tylko by na siłę wepchać do ust a to bananka, a to drożdżóweczkę.
Inny model
Rodzice o których wspomniałam powyżej, przyjęli zupełnie inny model wychowawczy. Podczas pobytu w parku, chłopiec swobodnie się przemieszczał, nie angażując w swoje zabawy rodziców. Oddalał się od nich idąc na zjeżdżalnie, po czym szedł do piaskownicy. Rodzice zerkali na niego, patrząc czy wszystko jest ok i czy nie stracili go z pola widzenia. Jednak wiesz co było najważniejsze? Robili to bez nadmiernego stresu, lęku…bez zbędnych komunikatów do dziecka.
A przede wszystkim dawali mu szansę na to, by sam nawiązywał kontakty z rówieśnikami, by mógł się przewrócić i samodzielnie wstać, by jadł kiedy poczuje się głodny, a nie dlatego, że rodzicom to teraz odpowiada.
Rozumiesz co mam na myśli? Dziecko, to odrębna istota. I nawet jeżeli jesteś rodzicem, konieczne jest zrozumienie tego i szanowanie dziecka, tak jak każdego innego dorosłego – który ma swoje potrzeby, emocje, gorsze dni.
„Z jedynakami zawsze jest problem…”
Wspomniany chłopiec jest jedynakiem i kompletnie zburzył panujący (tak silnie w Polsce) stereotyp – bawił się sam przez 20 minut, w ogóle nie wymagając uwagi rodziców, w zasadzie nie mając zabawek, poza piłką do gry w nogę. Wiesz dlaczego? Dlatego, że rodzice dali mu na to szansę. Dali mu czas na to, by mogło bawić się samo, by mogło zająć się sobą, by mogło robić to, na co ma ochotę teraz – jako zupełnie odrębna jednostka.
Rodzice bardzo często nie pozostawiają dziecka nawet na trzy minuty samego, a potem trąbi się o tym, jakie to jedynaki są trudne, bo zawsze wszystko mają dla siebie i nie potrafią się same sobą zająć.
Otóż moi drodzy, problem tkwi nie w jedynakach, a w zachowaniu rodziców. Jakim? Zupełnie odwrotnym do tego, które opisałam powyżej – w zachowaniu, w którym brakuje szacunku do dziecka, jego potrzeb, emocji i granic, w zachowaniu w którym nie ma miejsca na wolność dla dziecka i szansy na podejmowanie przez nie decyzji.
Im dłużej Twoje dziecko żyje w cieniu Twoich decyzji i im dłużej trwa okres, kiedy nie ma przestrzeni na bycie ze sobą, tym trudniej będzie mu się rozwijać tak, by funkcjonować niezależnie, samodzielnie i efektywnie w dorosłym życiu.
Dlatego troszcząc się o swoje dziecko, daj mu więcej wolności, możliwości na podejmowanie decyzji i ponoszenia konsekwencji. I ciesz się tym, że dajesz dzięki temu swojemu dziecku szansę na prawidłowy rozwój od najwcześniejszych lat jego życia. A sobie i swoim najbliższym oszczędzasz niepotrzebnego stresu.
A jeżeli masz problem z pewnego rodzaju odcięciem pępowiny – zapraszam na sesję, pomogę przejść Ci przez ten proces.