Wiele osób uważa, że „metody wychowawcze” są najważniejsze w byciu „dobrym rodzicem”. Trzeba poznać pewne techniki i je stosować, a przyczyni się to do sukcesu zwanego „dobrze wychowanym dzieckiem”. Jednak już od dawna wiadomo, że dziecko uczy się nie tylko przez to, co się do niego mówi, a przez obserwację. Zatem to co rodzic robi, ma znacznie ogromne znaczenie. Czy zatem znajomość odpowiednich technik jest receptą na „dobrze wychowane dziecko”?
Niedbałość o własne potrzeby
Jeżeli dziecko bardziej uczy się przez obserwację niż komunikację werbalną, oznacza to, że ogromne znaczenie w jego życiu odgrywa to, jaki przykład dadzą rodzice. Zatem jeżeli rodzic nie potrafi zadbać o swoje potrzeby, wyznaczać granic, umiejętnie się komunikować, okazywać swoich emocji czy budować silnego, zdrowego, stabilnego poczucia własnej wartości, to z pewnością jego dziecko będzie miało z tym ogromne trudności.
To między innymi dlatego, w sytuacji kiedy matka jest w niezdrowej relacji ze swoim partnerem, którą rządzi współuzależnienie lub gdy jeden z rodziców jest uzależniony (od pracy, alkoholu itp.), mówi się, że dziecko, jest w grupie podwyższonego ryzyka czy grupie mogącej podlegać wykluczeniu społecznemu. Ponieważ nie nabywa ono umiejętności dbania o siebie – w tym także o swoje granice i bezpieczeństwo.
Rodzic, który nie dba o swoje potrzeby zazwyczaj jest niepewny siebie, sfrustrowany, często czuje się bezsilny. Kumulacja takich emocji i odczuć bardzo często prowadzi do agresji. Niestety agresja ta jest również kierowana do dziecka, co jest ogromnym problemem, ponieważ jak pisał Jesper Juul: „dzieci reagują na przejawy gwałcenia ich integralności psychicznej najczęściej w sposób autodestrukcyjny. Oznacza to, że kiedy rodzice – świadomie bądź nie – czynią to regularnie i w podobny sposób, dzieci nie zdają sobie sprawy, że rodzice postępują źle. Zakładają, że to one są złe! Tracąc poczucie własnej wartości, kumulują w sobie poczucie winy lub wstydu.”
Największym zagrożeniem takiej sytuacji jest to, że agresja, którą dziecko uważa za normę, staje się czymś co zaczyna dziecku towarzyszyć nawet w dorosłym życiu. Bowiem dziecko uważając te zachowania za w pełni naturalne, najczęściej wchodzi w związki, które również są oparte na agresji cz przemocy. Zatem dziecko powiela wzorzec.
Nierealne oczekiwania
To ogromny problem nie tylko dzisiaj, znamy go bardzo dobrze z przeszłości. A sama semantyka ma tutaj niebagatelne znaczenie – ponieważ jak pisał Jesper Juul: „określanie dziecka słowem „nieposłuszny” jest typowym wybiegiem osób sprawujących władzę, który ma spowodować, by dzieci pozostały uległe.”
Polecam Ci artykuł zatytułowany „Zdrowa semantyka, czyli jakie znaczenie mają słowa [cz. 1]”
Uderza to w poczucie własnej wartości dziecka, ponieważ rodzic nie bierze odpowiedzialności za swoje działania, przerzucając ją na dziecko. Kiedy dziecko czując się z tym źle, stara się stawiać granice i wyrażać emocje, tak jak potrafi, najczęściej zostaje za to ukarane. Ponadto w tej sytuacji widać wyraźnie, że rodzic nie skupia się na tym, co jest problemem (jego agresywne zachowanie), a na tym, co dotyczy dziecka – co często jest interpretowane jako „podniesiony ton”, „niegrzeczne zachowanie”, „brak szacunku”, a nie walkę dziecka o siebie.
Idealnym przykładem ilustrującym to, co napisałam jest cytat z książki Jespera Juula: „nie jest istotne, czy to, co mówię, rani cię czy nie. A nawet jeśli tak jest, to dzięki temu lepiej zapamiętasz moje słowa! Ważne jest, że powinieneś nauczyć się grzeczności, a grzeczność wymaga, by patrzeć na osobę, która do ciebie mówi!”
Takie działanie ma na celu jedno – przerzucenie odpowiedzialności na dziecko czyli odżegnanie się od jakiejkolwiek pracy ze sobą samym i sowimi emocjami, bo przecież to dziecko jest „niegrzeczne”. Najczęściej w takich sytuacjach, w którymś momencie dziecko weźmie winę na siebie, żyjąc w ogromnym poczuciu winy i strachu przed utratą miłości i akceptacji rodzica.
Jesper Juul opisuje to tak: „ofiara czuje się całkowicie winna tego, co się stało. (…) Dzieci te cierpią na skrajny brak poczucia własnej wartości i poczucie winy. Przejawiają również lojalność względem rodziców i często czują się zobowiązane wracać do domu w weekendy i wakacje, mimo że wiedzą, iż może je tam spotkać tylko krzywda.”
Zrzucanie odpowiedzialności za samopoczucie, na dziecko
To błąd, który wskazuje na totalne odwrócenie ról w rodzinie. Przecież to nie dziecko, ma odpowiadać na potrzeby rodzica, a dokładnie odwrotnie. Przykładów takiego zachowania jest wiele, ja przytoczę kilka:
- kontakt fizyczny, wtedy, kiedy potrzebuje tego rodzic, a nie dziecko
- karmienie piersią nie z powodu przekonań, a dlatego, że matce trudno zaprzestać takiego działania
- rekompensowanie dziecku braku ciepła i czasu zabawkami czy atrakcjami
- oczekiwanie, że dziecko będzie pocieszać rodzica w smutku
- oskarżanie dziecka za to, że rodzic czuje się źle, np. „gdybyś zrobiła to o co cię proszę, nie byłoby mi teraz smutno”
W puli tych działań mieści się także wszystko to, co dotyczy dbania o siebie, kosztem potrzeb i emocji dziecka. Wszelkie działania wymuszające na dziecku określone zachowania, powodowane lękiem przed smutkiem rodziców, utratą akceptacji czy radości rodzica, prowadzi do konsekwencji, które mogą ciągnąć się za dzieckiem latami, a ostatecznie wymagać solidnej terapii.
Dzieci, które zachowują się w taki sposób, odczuwają ogromne poczucie winy, wstydu i czują, że nie są dla swoich rodziców ważne – a to silnie koreluje z samookaleczeniami i próbami samobójczymi. Przecież „w większości wypadków w relacji z rodzicami dzieci nie są w stanie ochronić własnej integralności (…) dzieci często zaniedbują własne potrzeby, jeśli stoją one w konflikcie z potrzebami rodziców.” ~ Jesper Juul