Napisanie tego artykułu było dla mnie trudne. To niby tylko refleksje po warsztacie z Kellym Wilsonem, jednak tak trudno jest przekazać tak wiele. Niby to wszystko jest dla mnie oczywiste, nie nowe, a jednak zebranie tego w słowa, nie należy do zadań łatwych.
Kelly Wilson – twórca terapii ACT
O samej terapii ACT uważam, że wcale nie wiem dużo. To wciąż rejon, który poznaje, którego się uczę, jednak podejście do siebie jak i do klienta w tym ujęciu, bardzo mi odpowiada. To moje kolejne spotkanie z ACTem, kolejne które dało mnóstwo satysfakcji i pozwoliło na spojrzenie w głąb siebie.
O poprzednim warsztacie możecie przeczytać tutaj: „Warsztat z Rikke Kjelgaard – <<Współczujący i elastyczny terapeuta>>”
Warsztaty ACTowe, to specyficzne warsztaty – nie pracuje się na sztywnych strukturach, opiera się na doświadczaniu i zazwyczaj wylewa się sporo łez (tak jest w moim przypadku).
Kiedy zapisywałam się na ten warsztat, jego temat był dla mnie całkowicie wtórny. Założyłam, że nie ma znaczenia czego dotyczyłby warsztat. Znaczenie ma to, od kogo będę mogła się uczyć. A uczenie się u źródła, to są bardzo cenne doświadczenia. Już kilkakrotnie doświadczyłam tego, że chcąc coś poznawać, nie zdążyłam poznać twórcy metody, dziedziny…
Dlatego nad samym warsztatem nie zastanawiałam się długo, choć logistycznie, nie było to dla mnie wówczas proste do ogarnięcia. I tutaj ogromne podziękowania dla Uczę się ACT – za organizację całego przedsięwzięcia i cierpliwość do mnie. Gdyby nie Wasze zainteresowanie ACTem, zaangażowanie i cierpliwość, wielu z na ominęłyby bardzo wartościowe doświadczenia. Dziękuję🙏
Kilka słów o warsztatach
Ci, którzy oczekiwali działania według protokołów, żargonu psychologicznego i technicznych nazw, mogli być bardzo rozczarowani. Kelly nie pracuje w taki sposób, szczególnie z klientami. Uważa, że nie ma to znaczenia, czy im powie, że przechodzą przez dyfuzje czy też inny proces.
Skupia się na działaniu – bez „straszenia” klienta. Uważam, że to bardzo cenne – wielu z nas ma jakieś przekonania na temat różnych chorób i zaburzeń. Dowiadując się, że sami je mamy, możemy być w trudnej sytuacji. Ważniejsze jest przecież działanie w kierunku zmiany niż nazywanie tego, nad czym pracujemy – szczególnie, gdy klient tych nazw nie rozumie lub rozumie je niewłaściwie.
Po kilku zetknięciach z ACTem, dochodzę do wniosku, że to bardzo „intymne warsztaty”. Prowadzące je osoby, często odwołują się do swoich własnych doświadczeń. Kelly Wilson, wielokrotnie mówił o najczarniejszych momentach swojego życia, a uwierzcie mi, bywał w miejscach bardzo mrocznych.
Dlatego tak wiele podczas tego warsztatu mówił na temat zdrowia psychicznego i fizycznego. Pokazywał to nierozłączne powiązanie psyche i ciała, o którym wydaje się, że medycyna w Polsce nadal jakby nie wiedziała.
Biegaj 5 sekund, zrób 10 przysiadów dziennie
Tak, o tym też rozmawialiśmy podczas warsztatu. O tym jak bardzo jesteśmy zastygnięci, nieruchomi. I o tym, że zaczyna się małymi krokami – to jest to, co tal często mówię moim klientom – zrób jeden mały krok, ucz się angielskie 5 minut dziennie. Zwyczajnie od czegoś zacznij – bo to zaczynanie i trwanie w procesie „robienia” jest tym, co ma znaczenie. Nie cel sam w sobie.
Jeżeli patrzymy na nasze działanie z perspektywy jedynie celu, łatwo będzie nam zgubić działanie. Bardzo się do tego przychylam i bardzo dobrze poznałam to na swoim przykładzie, kiedy nadmierna ambicja powodowała, że paradoksalnie nie robiłam nic.
To działanie małymi krokami dotyczy też tych działań, które są związane ze światem emocjonalnym – tym, by dobrze traktować siebie, opiekować się sobą, okazywać sobie troskę, traktować siebie z życzliwością, jak swojego najlepszego przyjaciela. Tak jesteśmy sami dla siebie wrogami…
Pokochaj siebie jak tego, kogo kochasz najbardziej na świecie
Tak mówił do nas Kelly Wilson – żeby kochać siebie szaleńczo, egoistycznie i życzliwie. Bo wówczas trudno traktować siebie źle. A dookoła wciąż słyszymy przecież o tym, by być dobrym, opiekuńczym ale wobec kogoś, a nie siebie. Zatem tego potrzebujemy się nauczyć, często robimy to dopiero w dorosłym życiu. Często wtedy, kiedy doświadczamy czegoś ekstremalnie trudnego.
Te warsztaty pozwoliły mi mocno wrócić do tego co znałam, co wiedziałam od lat. Jednak podczas tego spotkania miałam szansę bardzo wyraźnie to poczuć, doświadczyć tego w głębi siebie. Wartościowym doświadczeniem było również płakać, kiedy Kelly patrzył mi prosto w oczy i dawał pełną akceptację i zrozumienie na taka moja reakcję.
Często mówię swoim klientom, że płacz jest dobry, żeby pozwalali sobie na płacz podczas sesji. Wiem jednak, że dla wielu z nich, jest to bardzo trudne. Dla mnie też nie jest to łatwe, bo zawsze dbałam o to, żeby płakać w samotności. Ukrywałam się ze łzami. ACT i osoby takie jak Kelly, pozwoliły mi na dawanie sobie przestrzeni na wyjście z tego nawykowego działania, które pamiętam od dziecka. To nauka, która wciąż trwa.
Z Kellym na co dzień
Warsztaty trwały dwa dni, skończyły się we wrześniu, a jednak wciąż czuję, że Kelly jest blisko. Zabieram jego słowa, naukę i doświadczenia ze sobą. Przypominam sobie o nich każdego dnia. Doceniam siebie, pozwalam sobie na działanie, nawet kiedy wymówki zaczynają głośno krzyczeć. Zastanawiam się bardziej, kiedy podejmuję pewne decyzje, dotyczące rezygnacji z czegoś dla siebie.
Tak, dzięki tym warsztatom stałam się większą egoistką, bardziej kocham siebie, stałam się dla siebie ważniejsza. Przecież nikt nie zadba o moje zdrowie tak dobrze, jak mogę to zrobić ja. Nikt nie wykona działań profilaktycznych za mnie. Pora to przyjąć i działać w taki sposób jeszcze bardziej – dla swojego dobra, a nie wbrew sobie.
W Kellym zaskoczyła mnie również jego otwartość na innych ludzi – bije od niego totalny brak barier, pomimo, że jest osobą znaną i zasłużoną. Nie brakuje życzliwości i zrozumienia wobec innych, a podczas warsztatów, chce przekazać jak najwięcej innym – nie tylko wiedzy lecz także pozwolić na doświadczanie. Nie mogę doczekać się kolejnego spotkania.
Cierpienie i inność nie jest chorobą
To bardzo ważny wątek, jaki poruszył Kelly – ludzie, którzy cierpią psychicznie i ci, którzy są inni, nie są zburzeni. Nie można tego jednoznacznie łączyć. Cierpienie jest procesem towarzyszącym nam w zmianach, dojrzewaniu, nabieraniu mądrości życiowej, doświadczaniu. Zatem cierpienie jest nam potrzebne, jednak potrzebujemy również nauczyć się z nim żyć.
Łączenie cierpienia czy inności, jednoznacznie z zaburzeniem, jest nie tylko błędem lecz także oszustwem. To oszukiwanie tych, którzy cierpią, mają inne wartości, preferencje czy oczekiwania. I to bardzo ważne, żebyśmy to zrozumieli – i jako specjaliści i jako ludzie.
„Jesteś czymś więcej niż twój największy błąd„
Wielokrotnie identyfikujemy się ze sowimi błędami, potknięciami. Często tak bardzo, że przez ich pryzmat zaczynamy definiować siebie. A jesteśmy kimś znacznie więcej – to zdanie pozostanie we mnie na bardzo długo. Przekazuje je dalej w mojej gabinetowej pracy.
Każdy z nas nosi w sobie rysy, jednak one nie powodują, że jesteśmy złamani, gorsi, niekompletni. Te rysy są niczym zmarszczki – to ślad po naszych przeżyciach, doświadczeniach. Nie ma sensu udawać, że ich nie było, a jednocześnie, nie ma sensu stawiać ich na piedestale, jakby były najważniejsze.
Jesteśmy kimś znacznie więcej, niż jedynie suma naszych błędów i potknięć.