To pozycja warta przeczytania przez każdego człowieka. Wydawać by się mogło, że dotyczy jedynie tego, co dzieję się w fabrykach odzieżowych. Jednak takie podusmowanie byłoby bardzo krzywdzące zarówno dla tego tytułu, jak i jego autora.
Początki „życia na miarę”
24 kwietnia 2013 wydarzyło się coś, o czym usłyszał cały świat. W Szabharze zawaleniu ulega ośmiokondygnacyjny budynek Rana Plaza. W jego murach ginie 1127 osób, a 2500 zostaje rannych.
Prawdopodobnie gdyby nie ta sytuacja, niewielu ludzi pochyliłoby się nad warunkami pracy, jakich doświadczają pracownicy w bagladeskich fabrykach odzieżowych. Ta sytuacja spowodowała, że „oczy całego świata” ujrzały tragedie ludzi, których życie zależy od ilości oraz szybkości uszytych ubrań.
Marek Rabij, zaczął tworzenie tego tytułu od artykułu „Bangladesz: krew, pot i łzy”. Ukazał się on w wydaniu „Newsweek” w maju 2013 roku. Rok później, autor powraca do Bangladeszu by po tym jak świat zdążył zapomnieć o tragedii, przyjrzeć się temu, co się zmieniło.
I to własnie w taki sposób powstała ta książka. Książka pokazująca znacznie więcej niż „jedynie” problem warunków pracy w bagladeskich fabrykach odzieżowych. Możemy dowiedzieć się o spektrum problemów z jakmi zmagają się lokalni mieszkańcy.
Życie na miarę. Reportaż o ludziach walczących o przeżycie
Ta książka nie jest zbiorem danych statystycznych, przypadków. Nie skupia się na liczbach, a na histroiach bardzo konkretnych ludzi, których możemy dzięki autorowi poznać.
Poznajemy także mentalność mieszkańsów Bangladeszu, ich sposób patrzenia na świat, nadzieje i przekonania. Widzimy także szereg mechanizmów psychologicznych, które mogą być dla nas, „ludzi zachodu”, trudne do zrozumienia.
Dzięki uważności autora i skupieniu na zbieraniu materiału poznajemy także detale dotyczące rzeczywistości. Wywiady przeprowadzane z taksówkarzami czy pracownikami w okolicznych sklepikach są rzeczowe, konkretne. Rabij nie boi się zadawać pytań, choć jak sam pisze, kilka razy decyduje się na to, by nie drążyć tematu.
Taka postawa reportera, pozwala czytelnikom na ujrzenie znacznie szerszej perpektywy rzeczywistości lokalnej ludości. Można zobaczyć cały wachlarz problemów, z jakmi zmagają sie mieszkańcy Dhaki, każdego dnia.
To także historia o tym, że zawartość naszej szafy to nie tylko ubrania i dodatki. To wysiłek ludzi, którzy poświęcili zdrowie i życie, dla ich uszycia. Praucjąc w wrunkach, które są bardzo dalekie od tych, które nazwalibyśmy godnymi. Nie mówiąc już o dobrych warunkach.
Ubrania, które mamy w szafach są często okupione ludzkimi dramatami, obrazami od których odwracalibyśmy oczy, nawet gdybyśmy mieli oglądać jedynie filmy czy zdjęcia.
„Do zachodnich konsumentów, dotychczas wpatrzonych bardziej w marki niż w metki, nagle zaczęło docierać, że te krwawe obrazki z internetu i telewizji pochodzą z tego samego świata, z którego przyjechały ich kolorowe ubrania. Również ja ze zdumieniem odkryłem, że jakieś trzy czwarte zawartości mojej szafy pochodzi właśnie z Bangladeszu, choć do tej pory naiwnie podejrzewałem o to raczej chińskie Shenzen […]”
„Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo”, Marej Rabij
O czym jest ta książka?
To reportaż, który porusza, niejako wymusza na nas sprawdzenie zawartości szafy, przeczytanie tego, co znajduje się na metkach naszych ubrań. To reportaż, który może wywrócić do góry nogami nasz sposób myślenia o przemyśle modowym, odzieżowym oraz handlu międzynarodowym.
To także opowieść o tym, jak niska jest świadomość konsumencka i jak łatwo nam racjonalizować ludzkie dramaty, bo przecież nas to „nie dotyczy”.
Oto w kraju gdzie 40 mln mieszkańców cierpi z powodu niedożywiania i głodu, bieda staje sie potęgą, rozwijającą biznesy:
„Jakie to szczęście, że na prowincji powodzie, cyklony i inne klęski nieurodzaju co roku rekrutują fabrykom w stolicy ponad czterysta tysięcy kolejnych wygłodniałych pracowników. Przez jakiś czas nadzieja pomoże im tkwić po pięć godzin przy maszynie do szycia bez przerwy chociażby na wizytę w toalecie”.
„Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo”, Marej Rabij
Jak wielu z nas, przed zakupieninem ubrań zastanawia się kto je uszył, w jakich warunkach, czy pracuje godnie?
Z książki wypływa też smutny wniosek, że niezależnie od tego, jakiej marki ubrania kupimy, z dużym prawdopodobieństwem, będą one uszyte w fabryce, gdzie pracownicy ledwo są w stanie zarobić na przeżycie.
I choć nie jesteśmy w stanie zmienić całego świata, to jednak głosujemy portfelem. Każdy nasz zakup to ciche przywolenie na działanie takie, jakie w Rana Plaza. Jednak jesteśmy w stanie nie głosować na takie działanie swoimi decyzjami kosumenckimi, kupując produkty od małych, lokalnych marek, ktorych produkcja również jest lokalna.
Organizacje humanitarne walczące z mistyfikacją
Matek Rabij zbierając materiał do książki, wraz z fotografem Filipem Ćwikiem udaje sie do Dhaki. To tam stara sie odwiedzić maksymalną liczbę fabryk. Chce sparwdzić czy warunki pracy, jakie były w Rana Plaza są powszechne i czy sytuacja jest tak zła, jak informują o tym organizacje humanitarne.
Okazuje się, że autorowi udaje sie dostać jedynie do jednej fabryki. Nawet w tej sytuacji, rozmowa z „losowo wybraną pracownicą”, okazuje się misternie uknutym planem. Pracownica niczym aktorka odgrywa scenariusz spisany przez swojego szefa.
Okazuje się zatem, że w tej fakryce wszystko wygląda tak jak powinno, nie ma na co narzekać, a szef jest nieustannie chwalony za swoją obowiązkowość, dobre traktowanie pracowników oraz troskę i opiekuńczość. Sytuacja kuriozalna, pwodująca gorzkie rozczarowanie.
Zamnięte koło
Łatwo byłoby na ocenić, że w Bangladeszu ludność można podzielić na „biednych” i „bogatych”. Szefów i włascicieli oraz pracowników. Jednak byłoby to zbyt proste. A przede wszytskim nie oddawałoby rzeczywistości.
Rabij pokazuj nam obraz bardziej skomplikowany, mniej przewidywalny. Rozmawia z właścicielami mniejszych fabryk. To oni chętnie daliby swoim pracownikom płatne nadgodziny, podnieśli standardy pracy.
Jednak tutaj wkrada się obawa dotycząca utraty kontrahentów, skoro kilka kilometrów dalej, mogą się oni udać np. do Rana Plaza. Gdzie zapłaca mniej za to samo – szybko uszyte ubrania. I tak oto okazuje, że z tego zaklętego kręgu, nie tak łatwo się wydostać:
„[…] raz ustawiony i naoliwiony mechanizm dostaw dla międzynarodowych koncernów odzieżowych tyka w swoim starym rytmie, ustawianym na coraz większą wydajność i szybkość dostaw, nie chce tylko zostać ponownie wmieszany w jakąś kolejną Rana Plaza”.
„Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo”, Marej Rabij
Absurd skłaniający do refleksji
Wbrew pozorom, przedstawione problemy nie dotyczą jedynie dorosłych. Ogromna grupa pracowników bangladeskich fabryk – to dzieci. Edukacja w tym kraju jest przywilejem, zatem stać na nią nielicznych. Dzieci bardzo szybko trafiają do pracy – oczywiście przed osiągnięciem pełnoletności.
W wielu przypadkach dzieci wykonujące pracę, zasilającą budżet domowy, który nie byłoby w stanie udźwignąc podstawowych potrzeb, gdyby nie ich praca. Autor książki nie twierdzi, że jest to dobre rozwiązanie. Jednak jednocześnie pozwala na refleksje czytelnika, samodzielne wnioskowanie.
To szalenie wartościowe, że w książce tego rodzjau, pozostawia sie czytelnikowi przestrzeń na samodzielne myślenie, wnioskowanie, zadawanie sobie pytań. To jak obudzenie się ze snu i trzeźwe przejrzenie na oczy.
Dla mnie to książka, która skłania do pworócenia do swoich wartości i potrzeb. Zastanowienia się czy te wszystkie przemioty które posiadam są mi naprawdę potrzebne? Czy trzeba je tak często wymieniać na nowe? Czy w ogóle potrzebuje kupować nowe rzeczy, zamiast inwestowacć w rzeczy używane, nie nakręcając w ten sposób galopującego już konsumcjonizmu?
Z rozmów w lokalną ludnością
Bardzo wartościowe są zamieszczone z lokalną ludnością rozmowy. Okazuje się bowiem, że poprzez funkjonowanie w tym systemie, wyrobili oni mechnizmy obronne. Być może pozwalają im one „nie zwariować”, jednak absolutnie ich nie chornią przed ryzykiem, jakie podejmują każdego dnia:
„Co jakiś czas któraś ze szwaczek traci rękę w maszynie albo życie w pożarze. Ale czy marynarze i rybacy nie giną na morzu? Czy w wypadkach drogowych każdego dnia nie tracą życia setki kierowców ciężarówek i autobusów? Czy strażacy nie umierają w płomieniach albo w szpitalu od poparzeń?”
„Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo”, Marej Rabij
I gdy tak dogłębnie się nad tym zastanowimy, okazuje sie, że to przerażające, że nasze chciejstwo, wygodnictwo i chęć posiadaniu dużo i tanio, pwoduje, że gdzieś na świecie, ludzie znajdują się w sytuacji, która jest bewzględna.
Podsumowując
To bardzo dobrze napisana książka – czyta sie ją dobrze i szybko. Jednak nie można powiedzieć, że przyjemnie. Autor nas konfrontuje z rzeczywistością, pokazuje ogromną skalę nadużyć zarówno wobec dorosłych, jak i dzieci.
A wszystko to nakręcone konsupcjonizmem, chciejstwem, patrzeniem na wartości jak w krzywym zwierciadle – gdzie większe znaczenie mają przedmioty ukazujące nasz status, niż relacje i ludzie.
Z przykrością stwierdzam po lekturze tej książki nie ma rozwiązania, które byłoby złotym środkiem. Okazuje sie bowiem, że gdyby tylko bangladeskie fabryki upadły, ten schemat działania nie zniknie. Jedynie przeniesie się do inengo miejsca. Dlaczego?
Chociażby dlatego, że nie jesteśmy w stanie globalnie zmienić swoich wartości i zachowań konsumenckich. Wciąż podążamy za trendami, co dwa lata wymieniamy telefon, który wcale tego nie wymaga, żyjemy w nadmiarze, często ponad stan.