Tiny house – czyli małe-wielkie życie.
Z pewnością termin „tiny house” jest Ci znany. Jednak nie wszyscy wiedzą co to tak naprawdę oznacza. Większości, kojarzy się on z domem o niewielkim metrażu. Jednak czy jest to definicja „tiny house”?
Więcej niż mały metraż
O „tiny house” mówi się wtedy, kiedy przestrzeń mieszkalna, nie przekracza 37m2 – zaznacza Lara Nobel, dyrektor The Tiny House Company. Zazwyczaj nie dotyczy to mieszkań, a domów wolnostojących lub domów na kołach (choć niekoniecznie się one przemieszczają – taka forma budownictwa wynika z przepisów w USA, gdzie „tiny house” występują najczęściej).
„Tiny house” to znacznie więcej, niż decyzja o mieszkaniu na niewielkim metrażu. To ruch społeczny, styl życia, podyktowany konkretnymi wartościami. Jest to ściśle związane z zastosowaną architekturą, ekologią, życiem społecznym oraz upraszczaniem codzienności.
Jest wiele powodów, dla których ludzie decydują się na taki styl życia. Główne z nich to:
- oszczędności (zarówno pieniędzy, czasu jak i zdrowia)
- upraszczanie codziennego życia
- dbałość o środowisko naturalne
Dlaczego „tiny house”?
Jak wspomniałam, to wybór pewnego stylu życia. Ma on swoje korzenie już w latach 70-tych, kiedy to powstawały jedne z pierwszych domów tego rodzaju. Stephen Marshall zawodowo zajmuje się ich budowaniem od 1973 roku w USA. Zatem nie jest to nowy trend, który jak można by sądzić, wiąże się z hipsterskim podejściem do codzienności.
Za wyborem tego stylu życia, kryje się znacznie więcej, niż wymienione powody. Ludzie decydują się na uczestniczenie w tym ruchu społecznym, ponieważ coraz ważniejsze są dla nich:
- środowisko naturalne – mieszkając na tak niewielkim metrażu zużywa się znacznie mniej energii, wody i gazu. Samo sprzątanie tak małej powierzchni wpływa na zaniżenie zużycia wody, znacznie mniej zapalonych świateł można zostawić, liczba sprzętów elektronicznych jest mniejsza. Ponadto można tworzyć energię samodzielnie, poprzez wykorzystanie paneli słonecznych – jednej z najbardziej ekologicznych obecnie form pozyskiwania energii.
- minimalizm w codziennym życiu – mniejsza przestrzeń determinuje mniejszą ilość przedmiotów. Wiele przedmiotów ulega dygitalizacji (rachunki, książki, notatniki, zdjęcia). Dotyczy to także jedzenia – którego raczej się nie wyrzuca, bo kupuje się mniej i na bieżąco.
- oszczędność czasu – generalne porządki zajmują niewiele ponad godzinę (wraz z umyciem okien), a wybudowanie takiego domu, jest łatwiejsze – zatem można wybrać droższą lokalizację (zakup gruntu), która przykładowo jest bliżej wykonywanej pracy. Na tani dom, którego opłaty są niskie, pracuje się mniej – zatem ma się więcej czasu na odpoczynek.
- zyskanie wolności – brak kredytów i absurdalnie wysokich rachunków. Według niektórych, rachunki spadają nawet do 15 dolarów miesięcznie. Samodzielne zbudowanie domu (a nie jest to wcale takie trudne) daje ogromne poczucie wolności, samodzielności i wiary we własne możliwości. Zdecydowanie łatwiej podjąć zmiany mieszkaniowe, nie mając zobowiązań, pochłaniających 30% miesięcznego budżetu.
- odejście od konsumpcjonizmu – wiele osób poszukuje szczęścia, poprzez zakupy. Dokonywanie zakupu i zagracanie swojej przestrzeni, wbrew pozorom nie sprawia, że czujemy się bardziej szczęśliwi. Przeciwnie – powoduje przytłoczenie, rozczarowanie i niezadowolenie z siebie. Konsumpcjonizm nie wpływa na jakość naszego życia tak, jak wmawiają nam to reklamy.
- obniżenie poziomu stresu – poprzez brak zagraconej przestrzeni, porządki zajmujące mniej czasu, krótszy dojazd do pracy i spędzanie w niej mniej czasu, wykorzystanie większej części budżetu na realizację marzeń, a także zyskany czas, który można wykorzystać na odpoczynek.
W gruncie rzeczy, styl życia „tiny house”, polega na tym, by znaleźć to, co będzie nam odpowiadać. To życie w przestrzeni, która zaspokaja potrzeby, nie odbierając wolności, która ułatwia życie społeczne oraz relacje z bliskimi, a także znacząco zaniża poziom stresu. To styl życia podyktowany wolnością finansową i rezygnacją z luksusów, na rzecz tego, czego naprawdę chcemy. To życie na swoich zasadach, a nie na zasadach banku czy sąsiadów.
Jak ten styl życia zyskał popularność?
W USA koło 2005 roku, poszkodowanych po huraganie Katrina, umieszczono w tego rodzaju lokalach mieszkalnych. Kolejnym ważnym wydarzeniem, był globalny kryzys finansowy w latach 2007-2008. Wówczas ludzie, którzy stracili domy, zaczęli poszukiwać rozwiązań pozwalających na godne życie, a jednocześnie adekwatne do sytuacji finansowej.
Obecnie ten styl życia jest na tyle popularny, że zarówno w USA, Australii czy Wielkiej Brytanii są firmy, które specjalizują się w ich budowaniu. W sieci jest też mnóstwo blogów i kanałów na YouTube, które pokazują jak zbudować dom tiny house i ergonomicznie go urządzić oraz jak wygląda życie w taki sposób.
Według Sally Wills, dyrektor Small Change Design & Construction, ludzie decydują się na „tiny house”, ponieważ chcą prowadzić zrównoważone i proste życie. Wielu z nas dochodzi do wniosku, że pracowanie po to, by zarobić na dom, w którym nie spędzamy nawet dwóch pełnych dni w tygodniu (nie licząc godzin snu), nie jest racjonalnym posunięciem.
Kredyty, wysokie opłaty stałe (czynsz, wynajem, rachunki) sprawiają, że tracimy poczucie sensu i wolności, mając poczucie uwiązania i straty czasu. Dlatego tendencja dotycząca zmiany życia na „tiny house” jest rosnąca.
Gdyby tak racjonalnie zastanowić się nad tym ile czasu spędzamy w domu każdego dnia (odejmując czas pracy, dojazdu, zakupów i spotkań poza domem), wielu z nas może dojść do wniosku, że dom jest przestrzenią, w której przechowujemy rzeczy i śpimy. Sporadycznie urządzamy tam święta czy urodziny – w takich przypadkach można spotkać się w restauracji czy klubie. Zatem duża przestrzeń mieszkalna jest zbędna.
Szacuje się, że przeciętny Amerykanin 1/3 lub 1/2 miesięcznych dochodów, przeznacza na opłaty stałe. Dla wielu osób, oznacza to, że pozostałe środki, nie pozwalają na prowadzenie satysfakcjonującego życia. Ponadto, ze względu na wysokie koszty posiadania „standardowego” domu oraz kulturę zakupów na kredyt, około 76% amerykanów żyje od pierwszego do pierwszego. Zatem nie jest zaskakujące, że część z nich decyduje się na „tiny house”.
Idea tego stylu życia stała się na tyle widoczna, że publikacje na jej temat pojawiły się w: CNN, AP, Guardian, Huffington Post, NBC, Oprah, PBS i wielu innych. Wiele osób mówi, że dzięki tiny house, nauczyli się życia inaczej – na swoich zasadach, według swoich potrzeb, rezygnując z kilkudziesięcioletniego kredytu (obarczonego lękiem i niepewnością).
Dlaczego „tiny house” nie jest dominującym trendem?
W dużym stopniu dlatego, że uderza w powszechne stereotypy i tradycje. Jednak nie tylko – stoi w opozycji do tego, co przedstawiają magazyny, filmy czy reklamy. Nauczono nas, że „duże” oznacza „lepsze”. Jednak w tym stwierdzeniu nie ma miejsca na zobaczenie innej perspektywy – nie tylko tej co to „duże” daje, lecz także co odbiera (czas, pieniądze, spokój, wolność).
Regina Lark, zawodowo zajmuje się organizowaniem i produktywnością – stwierdziła, że przeciętny Amerykanin, ma w swoim domu około 300 tysięcy przedmiotów. To znacznie więcej niż jakikolwiek człowiek może potrzebować. Natomiast według IBISWorld, branża samoobsługowych przestrzeni magazynowych, tylko w 2016 roku zarobiła około 36 bilionów dolarów! Co pokazuje, jak trudno jest nam pozbyć się rzeczy, które są zbędne.
Obecnie branża samoobsługowych przestrzeni magazynowych w USA, wynajmuje przestrzeń nie tylko sektorowi biznesowemu, lecz także osobom prywatnym. Istnieje ona od 1960 roku i od tamtego okresu jest jedną z najszybciej wzrastających branż komercyjnych. Jej potęga wynika z tego, że zyskuje zarówno w okresie poprawy jak i pogorszenia koniunktury. W zasadzie nigdy jej wyniki finansowe, nie osiągają kursu spadkowego.
Ma to niewątpliwie związek z powszechnie powielanym stereotypem, dotyczącym tego, co człowiekowi daje szczęście. Według stereotypu, należy zyskać kilka elementów – znaleźć swoją drugą połowę (jedną jedyną), założyć rodzinę, zbudować duży dom (bo rozmiar jest oznaka prestiżu i bogactwa) no i będzie posiadać dobrej klasy samochód oraz psa. Problem pojawia się wtedy, gdy mając to wszystko, brakuje tego jednego elementu – szczęścia. A przecież to dobra materialne i idealna druga połowa, miały być jego gwarantem.
Chcesz się dowiedzieć jaka była moja historia z Tiny House? Zapraszam do lektury!
Źródło:
- „Introducing the tiny house movement”
- „76% of Americans are living paycheck-to-paycheck”, Angela Johnson
- „More working-class families spend half of income on rent”, Constantine von Hoffman
- „We The Tiny House People (Documentary): Small Homes, Tiny Flats & Wee Shelters”
- „Summer of (family) love: tiny home VW-roadtrip documentary”
- „Tiny House Movement | Andrew Morrison | TEDxColoradoSprings”