To kolejna z książek, która znajdowała się w pakiecie „Piekło Kobiet”, wydawnictwa ArtRage. Jest dla mnie szczególnie cenna, bo zawiera esej Virginii Woolf. Co wartościowego w niej znajdziecie?
Recenzję pierwszej książki, jaką napisałam odnośnie pozycji z pakietu „Piekło Kobiet”, wydawnictwa ArtRage znjdziesz tutaj: „Kobiecość to syf i kropka” – oczami psychologa.
„Własny pokój”
Taki jest tytuł tej książki, dokładnie taki sam jak esej Woolf. I do tego eseju cała ta pozycja nawiązuje. Jeżeli nie znacie twórczości Woolf, bardzo zachęcam do sięgnięcia po ten esej, choć nie tylko.
Ta pozycja jest szczególna dlatego, że zawiera głosy wielu kobiet. Jest napisana przez kobiety, Virgiię Woolf, Sylwię Chutnik i Karolinę Sulej, zawierając historie żyjących obecnie kobiet. Znajdują się w niej historie takich postaci jak: Edyta Bartosiewicz, Joanna Bator, Magda Cielecka, Katarzyna Kozyra, Martyna Wojciechowska czy Ewa Woydyłło.
W 2019 roku esej „Własny pokój” obchodził dziewięćdziesiątą rocznicę. Sięgając po te pozycje, w tłumaczeniu Agnieszki Graff mamy szanse zobaczyć, jak bardzo metaforyczny jest ów pokój. Woolf pisze o niezależności i samodzielności kobiet, jednak w rzeczywistości nie chodzi „jedynie” o tytułowy własny pokój i środki finansowe. A o coś znacznie „większego”.
Trzeba przyznać, że jak na czasy w jakich żyła autorka eseju, to co pisała było bardzo odważne. Niestety jak pokazują ostatnie wydarzenia w Polsce, jest to ciąż aktualny problem, z którym kraj w sercu Europy wcale się nie uporał.
Czym w rzeczywistości jest własny pokój?
To metafora, która zawiera w sobie przestrzeń do pracy oraz pieniądze. Nierozerwalnie wiąże się to z poczuciem bycia nie u siebie, pomimo tego, że w tym rządzonym przez mężczyzn świecie, prawa kobiet zaczynają być równe prawom mężczyzn (jak w Wielkiej Brytanii w 1928 roku, kiedy kobiety nabywają praw wyborczych).
Okazuje się, że zmiana praw w sytuacji kiedy kobiety wciąż nie mają szansy być niezależnie mentalnie (mam na myśli swego rodzaju niepodległość myśli), lokalowo i finansowo, nie są zbyt wiele warte.
Nie pozwalają na rozwój, dzielenie się przemyśleniami, naukę. Jak można tworzyć, między zlewem a garnkiem z rosołem? Oczywistym było, że mężczyźni mają swoje gabinety do pracy, przestrzenie. Dla kobiet tymi miejscami były kuchnie lub garderoby. Woolf pisała o tym następująco:
„Jesteśmy nowe na męskim terenie, zdaje się mówić Woolf, ale nadal nie czujemy się jak u siebie. Dlaczego? Bo wciąż nie jesteśmy niezależne ekonomicznie i nie mamy własnej przestrzeni do tego, aby tworzyć. Co więc należy osiągnąć, aby sytuacja się zmieniła? Własny pokój (koniecznie z zamkniętymi drzwiami) oraz minimum pięćset funtów miesięcznie. Osobista przestrzeń do myślenia i trzymania swoich rzeczy oraz nieskrępowanej pracy zaowocuje możliwością tworzenia, nie będziemy też udawać, że oto zamiast pisania wyszywamy inicjały na chusteczce. ”
Virginia Woolf, „Własny pokój”
Jak wspominała Woolf, pisanie nie może dziać się w nieodpowiednich warunkach, by mogło się wydarzyć, trzeba znać siebie:
„<<Ważne jest tylko, żebyście pisały, co chcecie napisać>>, powtarzała. Żeby wiedzieć, co tak naprawdę chce się powiedzieć, należy dobrze siebie poznać. Mieć chwilę na oddech, może nawet nudę. Sięgnąć po książkę i się zastanowić.”
Virginia Woolf, „Własny pokój”
Wątek pieniędzy jest istotny, bo dotyczy niezależności, choć nawet nie chodzi o fundusze, które pozowała na samodzielne utrzymanie. Ważne jest funkcjonowanie w obszarze finansowym w taki sposób, by nie być „na łańcuchu” mężczyzny. By móc wyjść na kawę, bez proszenia o pieniądze i tłumaczenie się gdzie i po co się idzie.
To wyjście na kawę to również metafora, bo przecież wcale nie o kawę chodzi. A o to, by wyjść na zewnątrz, być wśród ludzi, doświadczać, przyglądać się. W sposób nieskrępowany, bez cenzury i towarzystwa, którego nie chcemy.
To, co Woolf chciała przekazać używając metafory własnego pokoju, świetnie podsumowują słowa:
„Kiedy więc każę wam zarabiać pieniądze i zdobyć własny pokój, w istocie proszę was o to, byście żyły świadome rzeczywistości, a więc wiodły żywot fascynujący, niezależnie od tego, czy uda wam się przekazać innym jego treść”.
Virginia Woolf, „Własny pokój”
A jak nie trudno zauważyć, nawet dzisiaj – w XXI wieku, wielu z nas wciąż nie może wieźć żywota fascynującego, zwracając uwagę na to co inni pomyślą, jak nas ocenią, czy nas nie odrzuca czy nie skrytykują. Wciąż poszukujemy wymówek w postaci braku pieniędzy, braku czasu, przestrzeni – tego, że nie mamy idealnych warunków…
Własny pokój 91 lat później
Czy można zatem powiedzieć, że od czasów, kiedy o własnym pokoju pisała Woolf wiele się zmieniło? Niby tak – kobiety w większości krajów zachodnich mają prawa wyborcze. Walczy się o ich równość względem męzczyzn. Emancypacja kobiet w wielu obszarach życia jest ogromna, szczególnie od lat 70-tych minionego wieku.
Jednak wciąż nierozwiązane zostają podstawowe problemy, o których tak często wspomina chociażby Rebecca Solnit. To co czytamy w eseju Woolf okazuje się być aż nazbyt dobrze nam znane, dzisiaj. Jakby ten esej napisała kobieta, żyjąca w obecnych czasach. Zmieniły się jedynie detale. Trzon problemów, pozostaje jednak wciąż ten sam.
Kobiety współcześnie o własnym pokoju
Jak wspominałam pozycja ta zwiera także wywiedzie kobiet, które budują swoje przestrzenie, w których chcą być niezależne, decydować o sobie. Każda z nich płaci za to cenę, licząc się z konsewkencjami takiego działania. O tym także wspominała Woolf.
Edyta Bartosiewicz mówi o własnym pokoju, tak:
„Sama też dość późno odkryłam fakt, że jeśli nie zamknę drzwi do własnego pokoju, to mogą się w nim znaleźć osoby niepowołane. Trzeba nauczyć się dbać o siebie, nawet jeśli to bywa w jakiś sposób bolesne dla naszych bliskich”.
Edyta Bartosiewicz
Kobietom szczególnie łatwo jest rezygnować z autonomii, kiedy napotykają na niepowodzenia – tak łatwo zadać sobie pytanie „może to nie jest dla mnie?”. Przecież znamy z historii swojego istnienia ten jakże silny i wciąz żywy przekaz, że kobieta to ciepło domowego ogniska. Świetnie opowiada o tym w kontekście krytyki i zwiątpienia w siebie Joanna Bator:
„Całe lata byłam dla siebie najsurowszą krytyczką i treserką. Łagodność i spolegliwość kojarzyła mi się z matką, z kobiecością, od jakiej chciałam uciec”.
Joanna Bator
W niektórych krajach dopiero od kilkudziesięciu lat możemy podejmować pracę zarobkową, niezależnie od woli męża lub nawet (sic!) gdy nie jesteśmy w związku małżeńskim. O tym, jak bardzo kobiety nie są „na swoim gruncie” we współczesnym świecie i dlaczego tak bardzo czują się nie u siebie, opowiada Magdalena Cielecka:
„Jak widzę czasem panów, którzy z pobłażliwością potrafią spuentować wypowiedź kobiety: »jaka pani mądra, ojej« lub wytykać jej wiek z pozycji starszego i doświadczonego patriarchy typu »pani nie może tego pamiętać«, to opadają mi ręce. Mężczyźni potrafią również przypisać sobie pracę czy zdanie kobiety i przedstawić jako swoje. Oficjalnie, przy ludziach. To się zdarza non stop i to wśród tak zwanych otwartych i fajnych facetów”.
Magdalena Cielecka
O nierowności w patriarchalnym świecie, wspomniała też Katarzyna Kozyra:
„Praca mężczyzny jest wciąż wyceniana dwa razy lepiej. Jeśli praca artysty kosztuje 40 tysięcy euro, to praca artystki 20 albo nawet mniej.”
Katarzyna Kozyra
Niestety, zauważam podczas sesji w Wirtualnym Gabinecie Psychologicznym, że wiele kobie ma tendencję do umniejszania sobie, zaniżania ważności tego, co robią. A jak wspomina Sylwia Chutnik to jak o sobie mówimy ale i myślimy (bo przecież myślimy również słowami), ma ogromne znaczenie:
„Bo ważne przecież jest nie tylko, jak o sobie myślimy, ale także jak o sobie mówimy. Język ma siłę sprawczą, czaruje i zmienia rzeczywistość.”
Sylwia Chutnik
Natomiast Martyna Wojciechowska zwraca uwagę na konsekwencję i działanie, zamiast opierania się na jednym haśle, które tak chętnie wciskają nam mówcy motywacyjni:
„Nie wystarczy tylko zakrzyknąć: „Uwierz w siebie, hura, wszystko będzie dobrze!”. Martyna tłumaczy, że w życiu ważne są działania podstawowe: codziennie rano trzeba wstać, umyć zęby, ubrać się i zrobić krok. Nie zawsze do przodu. Musimy jednak być w ruchu i robić to, co do nas należy. Chodzi po prostu o bycie wytrwałą w działaniu. Nie rozmyślać za dużo, nie czekać na wymarzony zbieg okoliczności, a przede wszystkim nie przerzucać odpowiedzialności za swoje życie na innych. ”
Martyna Wojciechowska
Wisienką na torcie jest wypowiedź Ewy Woydyłło, która pokazuje jak my same – kobiety kobietom, mówiąc kolokwialnie robimy pod górkę. Zatem zamiast siebie wspierać, rzucamy sobie kłody pod nogi, co w tym patriarchalnym świecie sprawia, że jest nam jeszcze trudniej – i z nami kobietami i z mężczyznami:
„Jakiś czas temu Ewa miała spotkanie autorskie pod Warszawą. Świetna publiczność, same panie. Zaczęła wypowiedź od sformułowania „Ja, jako feministka”, a one na to: „Pani Ewo, niech pani tak nie mówi, pani nie jest żadną feministką!”. „Ale kim jest feministka w takim razie?”, spytała Ewa. No i ulało się: gruba, wściekła baba, nie ma dzieci, karykatura, wróg mężczyzn, tradycji, moralności.”
Ewa Woydyłło
Dla kogo jest „Własny pokój”?
Dla każdej kobiety – to klasyk literatury feministycznej. To słowa spisane tak dawno temu, które wcale nie straciły na wartości, ani na ważności. Czasami zastanawiam się czy dzisiaj, nie są nawet bardziej aktualne. Owszem jako kobiety mamy więcej praw, jednak gdy popatrzymy na kulturę i obyczyczajowość – czy rzeczywiście zmieniło się aż tak wiele?
Wciąż kobiety doświadczają przemocy oraz napaści seksualnych, ze strony najbliższych. Wciąż zarabiają mniej, co widać we wszystkich sfeminizowanych zawodach (nauczycielki, przedszkolanki, pielęgniarki). Wciąż są obarczone stereotypami przekazywanymi w szkole, a Minister Czarnek, robi wszystko, by je jeszcze bardziej pielęgnować. Obecnie odbiera się nam, kobietom prawo do decydowania o własnym ciele – przecież całkiem niedawno pseudo Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok na kobiety. Mogłabym długo wymieniać…
Każdy z tekstów zawarty w tej książce, skłania do refleksji, warto jej się poddać i z nią popłynąć. Poprzyglądać się wtedy swoim myślom, emocjom, doświadczeniom – odwołać się do wspomnień. Nie dbając o swój własny pokój, nie doznamy niezależności, dzięki której mężczyźni budują świat, wygodny niestety jedynie dla siebie.