Książka napisana przez Lidię Yuknavitch, to jak twierdzi Kirkus „Przepięknie napisany przewodnik po byciu dziwnym”. Czy rzeczywiście i czy lektura jest książki wnosi cokolwiek wartościowego?
„Misfit” jako przewodnik
To książka, którą czyta się relatywnie szybko i przyjemnie. Nie wyciska wiadra łez, nie zmusza do czytania definicji. Pokazuje rzeczywistość pewnych postaci, które zostały zaproszone na karty tej książki, jako żywe przykłady. Przykłady misfitów własnie – osób dziewnych, które nigdzie nie pasują. Osób innych, odbiegających od norm społecznych.
“Misfit. Manifest” Lidii Yuknavitch wydano w Polsce nakładem Wydawnictwa Relacja. To zaledwie 155 stron, jednak jakże wartych przeczytania. Pomimo, że książka ta jest lekka i niezbyt obszerna, burzy wiele mitów i stereotypów. W tym również jeden z najbardziej powszechnych, związanych ze ścieżką kariery i edukacją. Obala także mit związany z tym, że uzależnienie przekreśla ludzi obierając im szanse, które są nie do odzyskania.
To także pozycja o tym, że patrząc na drugiego człowieka, nigdy nie wiesz jakie doświadczenia ma on za sobą. Czym zostały zpaisane karty życia tej osoby. Dlatego ocenianie nie ma sensu i niczego nie wnosi – nie jest ani rzetelne, ani samo w sobie wartościowe. W tej książce jasno wybrzmiewa przesłanie, by trwać w tej postawie życiowej, w której człowiek dla człowieka pozostaje człowiekiem. Nie ma znaczenia jak wiele może ich różnić.
Kim jest wspomniany misfit?
Napisałam o tym powyżej, jednak warto przytoczyć deifnicje autorki tej książki:
„Misfit to ktoś niedopasowany, niepasujący nigdzie, nieprzystosowany. Dziwak, odmieniec, ekscentryk… Osoba, która słabo adaptuje się w nowych sytuacjach i środowiskach. To wstydliwe określenie, którym nikt z własnej woli by się nie opisał. Do teraz.„
Lidia Yuknavitch, “Misfit. Manifest”
Szacunek i godność
Również o tym przeczytamy w tej książce. To tak bardzo związane z tym o czym wspomniałam powyżej – by człowiek dla człowieka pozostawał człowiekiem. To o tym by nie zagarniać komuś szacunku, nie odbierać godności. Często robimy to w tak prosty sposób – werbalnie, używając pewnych określonych słów czy sugestii lub raniącej ironii. Przemocowy język nie prowadzi do korzyści dla żadnej ze stron.
O tym „Jak skutecznie się komunikować nie raniąc innych?” przeczytasz w tym artykule.
W odniesieniu do dzieci polecam również artykuł „Czy stosowanie Porozumienia Bez Przemocy wobec dzieci działa?”
Upadek i porażka
W taki sposób wiele osób oceniłoby dużą część życia autorki tej książki. Jako osoba młoda wychowywała się w rodzinie, która nie była wspierająca. Straciła dziecko po czym stała się bezdomna. Borykała się z uzależnieniem i wewnętrzną walką związana z żałobą. To wszystko, a w zasadzie jak sama mówi Lidia Yuknavitch całe jej życie, jest przykładem, tego, że to co tak łatwo nazywa się upadkiem czy porażką, nie jest powodem do wykluczenia. Upadki same w sobie nie mają znaczenia – znaczenie ma to, co „z nimi zrobimy”.
Jeżeli patrzenie na drugiego człowieka ma opierać się na ocenie, krytyce a ostatecznie wykluczeniu, warto zadać sobie pytanie do czego to prowadzi i co oceniająca osoba traci. Tak, traci – bo nie zyskuje niczego. Historie ukazane w tej książce pokazują to tak silnie, jak anegdota jednego z pracowników w salonie Porshe, który klienta w brudnych kaloszach potraktował „z góry”. Podczas gdy ów klient, zakupił dwa samochody. Traktowanie ludzi „z góry” się zwyczajnie nie opłaca – ani ekonomicznie, ani społecznie.
Każda osoba niezależnie od pochodzenia, wiary, statusu ekonomicznego czy społecznego, może zawierać taki zestaw cech, które będą wartościowe, wzbogacające. To właśnie „ekscentryczni dziwacy” tak często dostarczają światu piękna (sztuka) czy rozwiązań technologicznych, medycznych i innych (naukowcy). Zestaw tych cech, okazuje się być wzbogacającym dla całych społeczeństw. I czy w świetle tego, to ma tak wielkie znaczenie, że ktoś jest „dziwny”, bo nie chodzi na imprezy, nosi dwie różne skarpetki albo nie lubi jeść w obecności innych?
Apel Lidii Yuknavitch
Autorka misfitu apeluje, by nie wytykać drugiego człowieka, by akceptować go takim, jaki jest – jako całość. Zestaw tego, co w nim lubimy i nie lubimy, co nam się podoba i nie podoba, co rozumiemy i czego nie rozumiemy – nie wszystko da się pojąć rozumem. Autorka apeluje o to by nie stygmatyzować, nie zagarniać szacunku i nie odbierać godności. I tak dzieje się to w wielu innych obszarach życia – po co dokładać kolejna cegiełkę?
Ma to odniesienie nie tylko do innych, a także (jeśli nie szczególne) do siebie. To apel o to, by dawać szanse także sobie, bo przecież największymi wrogami nas samych, jesteśmy właśnie my sami. Trenowanie siebie w dawaniu sobie szansy, to trenowanie siebie w elastyczności psychologicznej, w poszerzaniu sobie możliwości reagowania, bycia.
Dla wielu osób ta książka może okazać się niezbyt odkrywcza, niewystarczająco naukowa, niezbyt podręcznikowa. I to jest ok, jednak pamiętając o tym, że zawiera ona historie ludzi, którzy właśnie poprzez swoje doświadczenia i wybory, są żywymi przykładami, że „da się” warto te intelektualną część umysłu odłożyć na bok. Tę książkę warto przyjąć poprzez czucie niż intelektualizowanie.