Relacja ze sobą jest fundamentem wszystkich innych relacji. Jednak dbanie o tę relacje bywa trudne. Nie tylko dlatego, że nas sie tego nie uczy. Często dlatego, że boimy prawdy o sobie.
Lęk przed obnażeniem się
Nie uwierzysz jak wiele osób ma trudność z budowaniem dobrej relacji ze sobą. Z czym jest to związane? Z odczuwaniem lęku przed tym, co zobaczą, gdy zaczną być ze sobą szczere, w pełni autentyczne. Ma to uzasadnienie kulturowe, lęk bowiem jest w nas silnie zakorzeniony. Mamy trudność w pokazywaniu (nawet sobie) tego co uważamy za słabe, bo nie spotyka się to z akceptacją społeczną. Tylko z oceną, krytyką, czasami odrzuceniem.
Wielokrotnie wrażliwość klasyfikujemy jako słabość, której nie należy pokazywać świat. Wystawia nas przecież na ryzyko. Ryzyko oceny, przykrego komentarza, odrzucenia. Taka strategia powoduje, że często sięganie po pomoc, również klasyfikujemy jako słabość. To powoduje, że trudniej nam radzić sobie z tym, co już i tak jest szalenie wymagające. Zdarza się również, że poradzenie sobie z czymś samodzielnie, zwyczajnie nie jest możliwe. I to jest ok. Nie ma nic złego w korzystaniu z pomocy innych. Pytanie jednak czy w naszej głowie silniej nie rozbrzmiewa myśl „tylko słabi prosza o pomoc”.
Pomagający są silni, siegający o pomoc słabi
Dochodzi tutaj do pewnego paradoksu – kiedy to my jesteśmy proszeni o pomoc, często w tej roli czujemy się lepiej. Ta nierównowaga w tej relacji pomagający-odbierającego pomoc powoduje, że potrafimy czuć się dobrze, jako ci silniejsi. Jeżeli tak myślimy o pomaganiu, może to pogłębiać nasze trudności w chwilach, kiedy to my potrzebujemy wsparcia.
W ten sposób dochodzi do izolacji – chcemy być silni, jednak nie chcemy sięgać po pomoc. Chcemy pozostać w tej roli, którą uważamy za lepszą. Zazwyczaj mamy trudność w akceptowaniu tego, że nie poradzimy sobie zawsze i ze wszystkim samodzielnie. Czasami będzie potrzeba wyjścia do lekarza, fizjoterapeutki, zadzwonienia po elektryka czy udanie się do psycholożki. Umiejętność sięgania po pomoc nie ma nic wspólnego ze słabością. To ważny i niezbędny krok w samorozwoju. Nie jesteśmy przecież wolnymi elektronami…
Będą momenty w których będziemy potrzebować drugiego człowieka. Potrzebujmy to zrozumieć, oswoić się z tym i to zaakceptować. Wówczas pojawia się przestrzeń na życzliwe, łagodne traktowanie siebie z uwzględnieniem swoich potrzeb. Jeżeli sukces, samodzielność stają się najważniejszym celem życiowym, zaczynamy działać na swoją niekorzyść. Potrzebne jest tutaj elastyczne podejście i zrozumienie, że wsparcie innych czasami bywa konieczne. Brak tej elastyczności nas usztywnia i powoduje, że życie zaczyna się kurczyć do rozmiaru łebka od szpilki. Niewiele można na nim zmieścić.
Możliwość zauważania potrzeby pomocy, odczuwania bezradności, lęku czy strachu jest potrzebne i równie ważne, jak to, co leży na przeciwległym biegunie. Człowiek nie jest w pełni niezależny. Można z tym walczyć, można jednak to przyjąć i prowadzić życie bliższe wartościom.
Relacja ze sobą a lęk przed skrzywdzeniem
Oswajania lęku przed skrzywdzeniem, zranieniem, odrzuceniem to bardzo trudne zadanie. Wymaga odsłonięcia się przede wszystkim przed sobą, a również przed innymi. Odsłonięcia siebie na tyle mocno, by możliwe było doświadczenie uczuć, potrzeb a także „wzroku innych”.
Odsłanianie się to z także pokazywanie tego, co dla nas ważne, wartościowe. Często tego, co dla nas kluczowe w danym momencie. Nie wszyscy wiedzą, że tkwi w tym ogromna siła – właśnie związana z tym przekraczaniem lęku. Choć tak często wydaje nam się to niemożliwe. Zdarza się, że żyjemy napisanym przez nasz umysł czarnym scenariuszem historii, która zakończy się źle gdy się odsłonimy.
Nie jestem produktem
W tym lęku przed odsłanianiem się często pojawia się myśl o tym, że gdy ktoś pozna nas blisko, to nas oceni. A przecież gdy dochodzi do oceny, może dojść do odrzucenia. I wówczas będzie to o nas coś świadczyć. Skoro związane jest to z odrzuceniem, to nie świadczy to o nas dobrze. Tak myśli wiele osób z którymi miałam okazje pracować.
Jednak człowiek nie jest gotowym, skończonym produktem. Nieustannie jesteśmy w jakimś procesie, wciąż poddawani formowaniu. Stąd napięcia między tym, co nas ogranicza, a tym co chcemy wyrzucić z siebie. To wszystko jest potrzebne, choć trudne. Nie patrzymy na to przychylnie, a to trochę jak upadki podczas nauki chodzenia. Niezbędne, choć niekoniecznie przyjemne i z miękkim lądowaniem.
Chronię siebie, udaje kogoś kim nie jestem
Próba chronienia siebie poprzez udawanie kogoś kim nie jesteśmy oddala nas od siebie. To trochę jak porzucenie siebie na rzecz jakiejś wizji. To wywołuje konflikty wewnętrzne, a wtedy trwanie w relacji ze sobą, staje się jeszcze trudniejsze. Bywa, że wówczas krytyk wewnętrzny dochodzi do głosu. Zazwyczaj nie wiemy co z nim zrobić i jego obecność urasta do rangi kolejnego problemu. Można się w tym wszystkim zagubić.
Nie wszyscy wiedzą, że dawanie nie jest za darmo. Kosztuje nas wiele zasobów, męczy, nie pozwala działać naturalnie, w zgodzie z tym, co z nami rezonuje, czego potrzebujemy, pragniemy.
A im więcej wiemy o sobie, im bliżej siebie jesteśmy, tym łatwiej zadbać nam o poczucie bezpieczeństwa, stabilności, spokój. Nie jest to łatwe, jednak to jest ta droga do budowania zdrowej, wspierającej relacji ze sobą.
Pochłonięci swoją ciemną stroną
Obawa przed poznaniem siebie, jest związana z lękiem przed tym, że dowiedzą się o sobie czegoś, co ich przerośnie, pochłonie. Jest takie ryzyko – dlatego tak ważne jest by to yponwanie siebie czynić małymi krokami, wykorzystując role obserwatora. Rola obserwatora, to jedna z podstawowych umiejętności psychologicznych, umożliwiających rozwój.
Patrzenie z dystansu na własne doświadczenia jest szalenie wzbogacające, pozwał nam się bowiem z nim nie sklejać, nie definiować siebie przez jego pryzmat. Stąd tak wiele ćwiczeń związanych z eksternalizacja emocji w terapii, rysowaniem tańczeniem, dawaniem przestrzeni na płacz i inny rodzaje ekspresji emocji.
I zachodzi tutaj paradoksalny efekt. Im bardziej mamy w sobie autentyczna zgodę na przeżywanie, tym łatwiej stanąć obok tego przezywania, zanim się w nim zatapiać. Dlatego akceptacja jest tak ważna w rozwoju. W Terapii Akceptacji i Zaangażowania (ACT), którą stosuję w Wirtualnym Gabinecie Psychologicznym Psyche Tee, znajduje się ona nawet w nazwie!
Relacja ze sobą, a relacja z innymi
Z pewnością znasz powiedzenie dotyczące tego, ze nie kochając siebie, nie jesteśmy w stanie kochać innych. Podobnie mówi się o relacjach – jeżeli nie masz dobrej relacji ze sobą, nie możesz budować dobrych relacji z innymi. Często zachodzi pytanie o to, co jest pierwsze – czy ta relacja ze sobą, czy jednak może z innymi.
Jedno o drugie ma znaczenie. Relacje z innymi ludźmi, mogą być bardzo wspierające w tworzeniu zdrowej, wspierającej relacji ze sobą. Będąc w relacjach z ludźmi też jesteśmy w stanie poznawać siebie, swoje reakcje, myśli, emocje. Przyglądać się im wszystkim.
Dlatego dbanie o relacje ze sobą ma znaczenie, jednak nie izolowanie się od ludzi również. Czujemy się bezpieczniej wiedząc, że jesteśmy we wspierającej społeczności, że mamy zaufana osobę, do której możemy się zwrócić gdy potrzebujemy ciepła, wsparcia czy zwyczajnie wspólnego spędzenia dobrze czasu.
Poznawanie siebie nie jest łatwym zadaniem. Potrzebna nam jest ciekawość, umiejętność konfrontacji, szczerości wobec siebie. Dlatego pozowanie siebie w zaciszu domowym nie jest w pełni wystarczające. Jesteśmy w stanie poznać siebie bliżej w trakcie interakcji z innymi. Dlatego ludzie dookoła nas, odgrywają duża rolę w naszym życiu.
Im bliżej siebie jesteśmy, w szczerości, autentyczności z ciekawością poznania siebie, tym większa szansa na stworzenie zdrowiej wspierającej relacji ze sobą. Kiedy ta relacja jest zadbana, dużo łatwiej jest nam tworzyć podobne relacje z innymi. Choć wcale nie oznacza to, ze jest to łatwe. Na nic nie mamy też żadnej gwarancji, przecież każdego dnia, wydarza nam się życie, a w nim mnóstwo czynników poza nasza kontrolą.