Niemal każdy z nas był kiedyś w przychodni, klinice lub szpitalu. Niemal każdy z nas czuł się tak źle, że oddałby się w ręce drugiego człowieka, byleby przyniosło to ulgę, jak np. brak bólu fizycznego czy psychicznego cierpienia. Co prawda niektórzy oddają się w ręce alkoholu czy narkotyków ale nie o tym chcę dzisiaj napisać.
Wartość drugiego człowieka
Kiedy jesteś w instytucji, gdzie do opieki nad Tobą są wyznaczone określone osoby, masz określone oczekiwania. Spodziewasz się konkretnych zachowań i czasami równie konkretnych wymagasz. Wielu ludzi traktuje pielęgniarki czy położne jak osoby, które mają się wykazać odpowiednim zachowaniem i już. Z tytułu wykonywanej pracy nie mają prawa do zmęczenia, przeżywania tego co dzieje się w ich domach, frustracji czy zwyczajnego zdenerwowania.
W swoim życiu miałam ogromną styczność z pielęgniarkami na płaszczyźnie zdrowotnej, zawodowej czy edukacyjnej, a także w życiu prywatnym. Bez względu na to, na jakim polu spotykałam te osoby, zawsze podziwiałam je za wytrzymałość i pracę w tak trudnych warunkach. Ostatnio w gabinecie, pewna osoba powiedziała mi, jak często wysłuchuje od pacjentów strasznych, czasami obrzydliwych historii.
Oczekiwanie vs. obdarowywanie
Twoje oczekiwania jako pacjenta, który płaci składki, ciężko pracuje i źle się czuje są określone i aż ciśnie się na usta by napisać, że oczywiste. Nie widać tu drugiej strony, dawania. Jak w każdej relacji można dawać i brać, jednak żeby była ona dwustronna, konieczne są te dwa elementy. Przecież nie można traktować drugiego człowieka jak maszynę, a procesu bycia zdrowiem człowiekiem jak transakcję handlową.
Czasami, kiedy dasz coś od siebie, możesz otrzymać znacznie więcej. I nie mam na myśli dóbr materialnych. Czasami uśmiech, dobre słowo czy przytrzymanie drzwi sprawiają, że drugi człowiek patrzy na Ciebie inaczej, jest wdzięczny, dobrze Ci życzy, a nawet się za Ciebie pomodli. Nie doceniamy wartości takich niematerialnych działań. Nie przypisujemy im wartości, bo przecież nie da się ich wycenić, zatem ciężko powiedzieć jaką mają wartość.
Wyobraź sobie siebie, w roli tej pielęgniarki czy położnej. Po kilku a często kilkunastu godzinach pracy, bez chwili na wypicie herbaty, w ciągłej bieganinie, w ciągłej styczności z ludźmi cierpiącymi, operowanymi, przed operacją, umierającymi, po wypadkach itp. Wyobraź sobie jak można się czuć po takim dniu pracy: zmęczenie, złość, poczucie niesprawiedliwości, głód, frustracja, niezadowolenie…cały wachlarz emocji, a jeszcze nie dotknęłam sfery społecznej związanej z miejscem pracy: szefa i koleżanek czy kolegów czy tej prywatnej, związanej z tym co dzieję się w domu.
Wyobraź sobie siebie w tym wszystkim z kolejnym pacjentem, który ma roszczeniową postawę, który chce „na już”, który nie potrafi powiedzieć „proszę” i „dziękuję”, a często nawet nie powie „dzień dobry” czy „do widzenia”. Jakby tego było mało, wykorzystuje obecność pielęgniarki i opowiada o swoich problemach, jakby one miały ich za mało i chętnie brały na swoje barki problemy innych…
I wyobraź sobie, jaka byłaby Twoja reakcja na takie zachowanie? Na taką pracę? Na takie sytuacje?
Bez zbędnej generalizacji
Nie chcę powiedzieć, że wszyscy wykazują się taką postawą, jednak znaczna część społeczeństwa tak. I dlaczego? Dlaczego niektórzy mogą się czuć lepsi od innych, manifestując to w najbardziej nieprzyjemny sposób? Czy upadliśmy aż tak nisko, by przestać szanować ludzi, którzy nas przebierają, podają leki znieczulające, karmią czy zaprowadzają do toalety? Czy wykonywanie pomocowego zawodu oznacza, że osoba, która się Tobą opiekuje, jest gorsza?
Podsumowując
Osobie, która wybrała taki zawód i go wykonuje należy się szacunek, tak samo jak każdemu innemu człowiekowi, bez jego pomniejszania. Wykonywanie zawodu pielęgniarki w Polsce, to naprawdę bardzo ciężka praca, fizycznie i psychicznie ciężka.
Kiedy dodatkowo odzierasz pielęgniarkę z szacunku, prezentujesz niski poziom kultury osobistej, odzierasz ją z uśmiechu i wdzięczności, odzierasz z tego samego każdego innego pacjenta. Jednak najbardziej okradasz w ten sposób siebie. Dlaczego? Tworzysz atmosferę, która nie sprzyja tworzeniu, nie sprzyja pomocy, nie sprzyja procesowi zdrowienia, nie buduje relacji, nie sprawia, że pielęgniarka odwzajemnia Ci się ze zdwojoną siłą dobrem.
Nie, nie chodzi o to by się zaprzyjaźniać. Chodzi o szacunek, o obdarowywanie dobrem, o współtworzenie pozytywnych relacji, bo jak pisał Wojciech Eichelberger w książce „Być elkarzem, być pacjentem. Rozmowy o psychologii relacji”: „To oczywiste, udowodnione w wielu badaniach i znane lekarzom, że pacjenci traktowani z szacunkiem i życzliwością zdrowieją szybciej”. Renezje książki prezcytasz w artykule zatytułowanym„Książka „Być lekarzem, być pacjentem. Rozmowy o psychologii relacji” – oczami psychologa”