Zapraszam do kolejnej części cyklu dotyczącego odporności psychicznej. To temat bardzo ważny, choć często bagatelizowany. Postanowiłam napisać cały cykl artykułów na ten temat, ponieważ w moim odczuciu, odporność psychiczna jest niezbędna do budowania satysfakcjonującego życia.
Jeżeli poprzednie artykuły nie są Ci znane, zapraszam do narobienia zaległości:)
Artykuł pierwszy – przedstawiający temat:
Artykuł drugi – o znaczeniu nadziei:
Artykuł trzeci – po co nam umysł krytyczny i jak go ćwiczyć:
Artykuł czwarty – czyli jak pozbywać się tego, co otępia:
Jeżeli wspomniane teksty nie są Ci znane, zachęcam do nadrobienia zaległości 🙂
Dzisiaj natomiast zapraszam do lektury tekstu, z którego dowiesz się dlaczego znieczulanie siebie (szczególnie w sytuacjach trudnych lub kryzysowych) nie działa.
Znieczulanie – działanie nie dające efektu
Bardzo często bodźcem do znieczulenia siebie jest silne, nieprzyjemne przeżycie. To może być sytuacja, która jest po prostu dyskomfortem lub wręcz kryzys, który totalnie nas przerasta. Kiedy okazuje się, że dana sytuacja jest trudna, szukamy rozwiązania, często takiego które pozwoli nam nie „dotykać” tematu zbyt mocno, z lęku przed silniejszym doświadczaniem emocji lub wręcz cierpieniem (psychicznym lub fizycznym – bo przecież ciało to system naczyń połączonych, zatem emocje, mogą wpływać na odczucia płynące z ciała – więcej o tym dowiesz się z filmu o psychosomatyce).
Żyjąc w iluzji, staramy się szukać znieczulenia, występuje ono pod różną postacią: alkoholu, przejadania się, zakupów, seksu, narkotyków, zamykania się w domu, zatapiania głowy w serialach, grach telewizyjnych lub głośnej muzyce – to wszystko ma wpłynąć na zmianę funkcjonowania umysłu lub stan świadomości.
Zagłuszenie mózgu bodźcami sprawia, że przez chwile możemy nie czuć, jednak tylko przez chwilę. Potem wracamy do „odepchniętego stanu”, wówczas kontrast między „nie-czuciem”, a „czuciem” jest tak duży, że jest jeszcze bardziej nieprzyjemnie niż wcześniej. Zatem próbujemy uciec – przecież to działa, czuje się lepiej, bo o tym nie myślę, nie czuję. I tak tworzymy błędne koło.
Działania będące w rzeczywistości półśrodkami, zabierają więcej niż dają…
Znieczulenie na „dobre i na „złe”
Problem ze znieczulaniem jest także taki, że ono nie ogranicza się do przykrych przeżyć czy emocji. To byłoby zbyt proste – jak napisała Brene Brown: „Zawsze mamy do czynienia z pełnym spektrum ludzkich emocji i jeśli znieczulamy te złe, dzieje się tak również z dobrymi. Kiedy więc starałam się zmniejszyć swój ból i poczucie słabości, nieświadomie zmniejszałam też dobre uczucia, na przykład radość. Z perspektywy muszę powiedzieć, że to odkrycie w największym stopniu zmieniło moje codzienne życie. Obecnie potrafię odczuwać radość, nawet jeśli czuję się przy tym słabsza i bardziej narażona na ciosy. W rzeczy samej, tego się właśnie spodziewam.”
Zatem stosowanie znieczulenia, ma kilka minusów:
- nie rozwiązuje problemu
- nie uzbraja nas w kompetencje do radzenia sobie z trudnościami
- nie uczy co robić, gdy ponownie wydarzy się coś przykrego
- pozwala poczuć się lepiej tylko na chwilę
- sprawia, że po powrocie do odczuwanego stanu, czujemy się jeszcze gorzej
- przy jego regularnym stosowaniu ryzykujemy wyrobienie niezdrowego nawyku
- chwilowo pozwala nam „nie czuć” przykrych emocji, a długofalowo ogranicza nasze możliwości w odczuwaniu tego co pozytywne i przyjemne
Kiedy pojawia się beznadzieja, strach, poczucie winy…
Nie ma chyba człowieka, który nie odczuwał tych emocji…Dotyczą nie tylko dorosłych lecz również dzieci. Zatem nie są zależne od wieku. Ich doświadczanie nie jest przyjemne, jednak jest bardzo potrzebne – sytuacje trudne kształtują nas jako ludzi, uczą podejmowania właściwych decyzji, dbania o siebie i swoich bliskich, pozwalają nam zrozumieć, jak ważne jest bezpieczeństwo, więzi, wartości i relacje.
Cały ten proces nie jest łatwy, szczególnie jeżeli nie otrzymaliśmy pewnej bazy w domu – poczucia bezpieczeństwa, miłości, wzmocnień na wielu polach życia czy działania. To wszystko jest bardzo ważne. Z emocjami i trudnymi sytuacjami wiąże się też trudność edukacyjna – nigdzie nie uczy się nas nazywania, rozpoznawania i rozróżniania emocji. Jeśli nie wiemy co czujemy, trudno coś z tym zrobić, zatem oczywistym jest, że nie mając podstawowej wiedzy, nie mamy umiejętności radzenia sobie z nimi.
Dlatego tak często okazuje się, że w procesie radzenia sobie z tymi sytuacjami, które rodzą przykre emocje, potrzebny jest ktoś, kto nas wesprze, pokaże kierunek działania, da pewne sugestie. Czasami jest to ktoś bliski, czasami psycholog czy coach. Po to są stworzone te zawody – by wspierać nas w działaniach, kiedy okazuje się, że mamy pewne trudności lub wręcz trafiamy na ścianę, przez którą trudno się przebić. Wówczas nie warto czekać na metaforyczne rozbicie o ścianę głowy.
Dzięki współpracy ze specjalistą można zobaczyć inną perspektywę, zyskać wiedzę, zdobyć pewne umiejętności, narzędzia, poznać metody działania.
Podejmij decyzję
Wiedząc o tym wszystkim, za każdym razem, kiedy dzieje się coś, co jest dla Ciebie trudne lub przykre – zadaj sobie pytanie jaką chcesz wybrać drogę:
- na skróty, która iluzorycznie pomaga na chwilę, sprawiając, że z biegiem czasu jest tylko gorzej
- tę która może być trudna i męcząca, jednak w konsekwencji prowadzi do długotrwałych i satysfakcjonujących rozwiązań
Decyzja zawsze leży po Twojej stronie – i nie daj sobie wmówić, że to kraj, rodzina, znajomi, politycy czy ktokolwiek lub cokolwiek innego, ma większy wpływ na Twoje życie niż TY. Nie tylko dlatego, że to zwyczajnie nieprawda, jednak też dlatego, że taki sposób myślenia odbiera siły i chęci do działania.
Jeżeli potrzebujesz wsparcia w budowaniu satysfakcjonujące życia – zapraszam do kontaktu.