Kiolkadzisiąt lat temu pojawił sie termin „kobiety, które kochają za bardzo” czy jest wciąz aktualny i co właściwie oznacza? Jak „kochanie za bardzo” wpływa na tworzenie relacji?
Kobiety, które kochają za bardzo – skąd się biorą?
Może się wydawać, że kobiety kochające za bardzo to kobiety z jakiegoś charakterystycznego środowiska. Okazuje się jednak, że to dość uniwersalne – dotyczy kobiet z każdego kraju, każdego pochodzenia, wyznania, statusu społecznego czy też kultury. Jednak wspólnym mianownikiem jest fakt, że te kobiety spędziły dzieciństwo w rodzinie dysfunkcyjnej. Stąd ta uniwersalność – rodziny dysfunkcyjne występują wszędzie. Wynika to z faktu, że na wpspomianą dysfunkcyjnośc ma wpływ mnóstwo czynników, w tym własne dzieciństwo.
Rodzina dysfnkcyjna to taka gdzie nie ma auutentyczności, realnej rzeczywistości, a zamiast tego tworzy się alternatywną rzeczywistość zastępczą, która stanowi zaprzeczenie tej relanej. To te sytuacje, kiedy mama jest w szpitalu nie dlatego, że została pobita przez tatę, tylko dlatego, że spadła ze schodów.
Wielokrotnie jest też tak, że członkowie takich rodzin, nie funkcjonują w swoich rolach. Dzieci bardzo często przejmują role opiekuńcze lub ochronne nad rodzicami czy młodszym rodzeństwem – chroniąc jednego rodzica, rodzeństwo przed przemocą stosowaną przez drugiego rodzica.
Wielokrotnie jest też tak, że jeden jeśli nie obydwoje rodziców jest niedostępny emocjonlanie i obwinia innych członków rodziny, w tym dziecko, za swoje niepowodzenia, brak sukcesu, trudności w podejmowaniu decyzji czy podjemoaniu zmian. Jednocześnie nie dba o dziecko, nie zajmuje się nim, zupełnie jakby było ono problemem w jego codzienności.
Warto zwrócić uwagę, że mowa tutaj już nie tyle o pośrednim lub bezpośrednim doświadczaniu przemocy fizycznej lecz równiez przemocy psychicznej.
Strategie przetrwania
W takiej rodzinie konieczne jest zbudowanie sobie strategii przetrwania. Oczywiście u dziecka nie dzieję się to tak, jak u osoby dorosłej, bo ani nie ma ono takich możliwości intelektualnychh, ani wiedzy, ani nawet narzędzi. Dlatego strategie są budowane kosztem siebie – dziecko przejmuje role rodziców, zaczyna tworzyć alternatywną rzeczywistość, stara się być silniejsze od członków rodziny i silniejsze niż samo jest.
To powoduje, że mierzy sie z sytuacjami, które są przekraczające, obciążające, zwyczjanie przerastają dziecko. To obraz życia w lęku, napięciu, w stanie czuwania „co zrobić, żeby uniknąc nie przyjemności/przemocy/krzyku lub zostać wreszcie zauważonym” (bo dziecko pragnie bliskości, czułości, uwagi). W konsekwencji prowadzi to u dziecka do braku kontaktu z własnymi emocjami, nie potrafi ono odróżnić prawdy od nie-prawdy, tego co naturalne od przekroczenia granic.
Dlaczego dysfukcyjność rodziny wpływa na „kochanie za bardzo”?
Ponieważ dziecko „uczy się”, że na miłość trzeba zasłużyć, spisać się w swoich rolach na tyle dobrze, by być wystarczającym na kochanie. Na bycie kochanym i ważnym trzeba ciążko pracować, często przekraczając siebie.
To często rodzi myśli, że „gdybym była bardziej połuszna, mama kochałaby mnie bardziej” albo „gdybym uczyła sie lepiej, tata byłby bardziej spokojny w domu”. To wszystko pokazuje, jak ogromną odpowiedzialność bierze na siebie dziecko za coś, co nie jest dla niego możliwe do udźwignięcia. Branie odpowiedzialności na siebie, to kolejny sposób na budowanie alternatywnej rzeczywistości.
To mechanizm z którego bradzo trudno wyjść. Jest to bowiem mechanizm obronny dla dziecka, które w ten sposób uznaje, że to ono jest złe, a rodzic jest dobry. Gdyby bowiem miało uznać odwrotnie, oznaczałoby to, że jego przetrwanie byłoby zagrożone – przecież całe jego życie zależy od rodziców. Dlatego wypiera swoje emocje i bierze na siebie odpowiedzialnośc za to co się wydarzyło, jak i za to, co sie nie wydarzyło. To pozwala na zachowanie dobrego obrazu rodzica, co daje nadzieję na przetrwanie i budowanie bliskości. Jednocześnie pojawia się błędne wnioskowanie, że jeśli pomimo tego, rodzic nie dba o dziecko, nie buduje znim relacji, nie spędza czasu to parwdopobnie dziecko starało się za mało, bo jeszcze na to wszystko nie zasłużyło. I tak koło się zamyka.
Jak to wpływa na kobiety, a jak na mężczyzn?
Generalnie dzieci z takimi doświadczeniami w rodzinie reagują podobnie, przybierają podobne strategie przetrwania, doświadczają podobnych mysli i emocji. Jednak ogromną rolę odgrywa tu rozróżnienie płciowe ze względu an to, jak socjalizowane są dziewcznki, a jak socjalizowani są chłopcy.
Chłopców socjalizuje się do zachowań, które są dominujące, ekspansywne. To powoduje, że bardzo często chłopcy negatywne doświadczenia dzicistwa przeradzają w aktywne działania związane z agresją, pracoholizmem, widoczna jest także trudność w kontrolowaniu impulsów.
Natomiast kobiety socjalizuje sie do posłuszeństwa, bierności, zachowań, które powodują, że dziewczyna, a w dorosłości kobieta „prezentuje się dobrze, nie robi wstydu, nie wywleka problemów z domu”. Dlatego kobietom naturalnie przyjdzie wejście w rolę osoby podporządkowanej.
Segregowanie zachowań, działać, kolorów, zabawek, czynności czy zawodów na kobiece i męskie, jest bardzo krzywdzące. Na bazie takiego podejścia i mylnego układania świata pod płeć męską i kobiecą (zupełnie jakby świat był binarny) kreuje się różnice i dysproporcje społeczne.
Kobiety, które kochają za bardzo – co wnoszą w relację?
Niestety bardzo niską samoocenę, która jest zalżna od zewntrzna – np. opinii czy zachowania innych. Jeśli są one nagradzające, samoocena jakby „rośnie”, jeśli nie samooocena „utrzymuje się nisko”. Towarzyszy temu obwinianie siebie związane z potrzebą uwagi i przekonaniem, że nie zasługują ani na uwagę ani na miłość. To wciąga w wir znoszenia cierpienia za wszelką cenę, zaprzeczania swoim uczuciom, ptrzebom, wartościom, a jedoczenśnie napędza do szukania ciągłych „racjonalnych argumentów” na zachowanie partnera_ki.
Nierozerwalnym elementem tego schematu jest też wiara w to, że wystarczy kochać wystarczająco mocno, zadbać odpowiednio bardzo i przetrzymać wystarczająco długo, to co trudne by zmienić drugą osobę, uratować ją czy też uzdrowić. W ten schemat działania świetnie wręcz wpisuje się cierpiętnictwo jakiego uczymy się w polskim kościele katolickim, a także w założenie, że kobieta będąca w związku przmocowym, jako żona ma wytrzymać, bo brała sobie tego człowieka na męża „na dobre i na złe”.
Krąg działania w tym schemacie zamyka paradoksalny efekt poczucia sprawczości i wyjątkowości. Pojawia się kiedy kobieta czuje, że relacja w jakiej jest, jest tego typu relacją z której należy wyjśc, a nie w niej pozostać. Tak oto działa ten schemat w całej swojej okazałości. Tak jak w dziciństwie widzenie siebie jako złej osoby, by zachować wizje rodzica jako dobrego, tak i tutaj dochodzi do mylnego postrzegania rzeczywtości. Choć oczywiście dla tych kobiet, nie jest to mylne, a prawdziwie. Dlatego tak trudno jest im wyjść z tych związków.
Mówienie, że gdyby kobiecie było źle w tej relacji to skończyłaby związek, jest historią o tym jak bardzo można nie znać kontekstu i pewnych procesów psychologicznych, a jednocześnie z tak wielką łatwością pozwalać sobie na ocenianie innych.
Cel życiowy kobiet, które kochają za bardzo
Być może nie jest to oczywiste, że celem tym jest uzyskanie miłości, zaangażowania, czułości, uznania, szacunku i docenienia. Chcąc osignąć ten cel, kobiety powielają dokładnie te same zachowania, które były ich dominującymi zachowaniami w dzieciństwie i miały prowadzić do uzyskania tego samego od rodziców. Dlatego tak często wybierają nie tyle partnerów do rodzicow podobnych, a takich z którymi mogą przeżywać podobne emocje.
To działanie, któremu wciąż towarzyszy nadzieja na osiągnięcie celu, jednak droga do niego jest wciąż taka sama, dlatego nie pozwala do niego dotrzeć. To utwierdza kobiety w przekonaniu, że nie zasłużyły jeszcze na miłość, zaangażowanie, czułość, uznanie, szacunek i docenienie. Nie postarały się wystarczająco mocno, a to tylko umacnia je w postanowieniu by kontynuować tę ciężką prace do celu.
To kobiety, które o wszystkich dbają bardziej niż o siebie. Wychodzą rano do pracy, wracają do domu by ugotować posiłek dla rodziny i posprzątać, a między tym a pracą robią zakupy. To kobiety mające niemal zawsze zbyt wiele do zrobienia, jednak niemal nigdy nie delegujące zadań, bo przecież nikt nie zrobi tego tak dobrze, jak one. Nie tylko trudno im prosić o pomoc, trudno ja także przyjąć gdy ktoś ja zapropouje.
Potem pojawia się ciepirnie – z nadmiaru rzeczy do zrobienia, zmeczenia, poczucia przeciążenia, porażki i braki spodziewanych efektów. Jednak to cierpienie staje się swego rodzaju nagrodą, bowiem mylnie jest przez nie odpierane jako środek do celu – tego związanego z zauważeniem ich starań, wysiłku, ciężkiej pracy. Mają wrażenie, że ktoś je wreszcie doceni i podziękuję albo chociaż będzie im współczuć, obdarzając je czasem i uwagą. A przecież to właśnie one są tym jakże ważnym celem życiowym.
Kobiety, ktore kochają za bardzo – z jakimi osobami wchodzą w relacje romantyczne?
Z takimi, które szukają silnych kobiet. Jednak nie w tym zdrowym rozumieniu. Silnych w taki sposób, jak opisałam to powyżej – „silnych” czyli biorących odpowiedzialność niemal za wszystko na siebie, obwiniających siebie za to co się dzieje lub nie dzieje, usprawiedliwiających zachowania partnera_ki. To pseudo siła w której kobieta nie stawia granic, nie dba od siebie, odcina się od swoich emocji, wartości i potrzeb. Po to, żeby to jej partner_ka stał_a w centum uwagi.
Co zatem przyciąga takie osoby do kobiety kochającej za bardzo? To, że mimo braku odowiedzialności osoby te są bardzo romantyczne, ekscytujące. To osoby z trudnościami, przy których można się wykazać – uratować je, uzdrowić. To taki typ relacji, który nie jest zdrowy, bo z jednej strony opiera się na założeniu by ratować/uzdrawiać, a z drugiej strony na założeniu by tylko brać, a niewiele dawać, przy okazji przerzucając odpowiedzialność za swoje zachowania i decyzje na druga stronę.
Czy kochając za bardzo, można w sobie to zmienić?
Najważniejszym krokiem jest świaodmość tego, że to ważne by coć zmienić i chęć do wykonywania tej pracy związanej z procesem zmian. Nie jest to praca łata, bowiem dotyczy wewnętrznego świata. A w przypadku osób z rodzin dysfukcyjnych o tyle trudniejsza, że często osoby te działają zgodnie ze schematami, których nie są świadome. Poza tym czasami lęk staje się hamulcem – niektóre kobiety boją się tej pracy, ponieważ boją się, że dowiedzą się o sobie czegoś, czego „nie udźwigną”. Czegoś co jeszcze bardziej obniży ich samoocenę, która i tak jest już bardzo niska.
Problemem tych kobiet jest to, że najczęściej zajmują się właśnie partnerem_ką, a nie sobą. Działają zgodnie ze schematem ratowania/uzdrawiania – jeszcze tylko coś powiedzą, nazwą, podpowiedzą partnerowi_ce, polecą ksiązkę, specjalistę_kę i to wreszcie doprowadzi do ogromnej przemiany, a tuż za nią kryje się „żyli długo i szczęsliwie”. Niestety najczęściej jedynie w ich głowach, nie w rzeczywistości.
Kobiety, które kochają za bardzo, mają niemal wpisane w rys zachowań nie zajmowanie się sobą. To jest o tym, żeby nie czuć, żeby nie być w sytuacji gdzie nie ma się kontroli – czyli kiedy nie można uzdrowić/uratować osoby partnerskiej. To także odpowieść o stracie, kiedy najlepiej jest opuścić związek, który jest toksyczny, krzwdzący, w którym odpowiedzialność spada tylko na jedną ze stron. To trudne, bo ta strata dotyczy porzucenia marzeń o relizacji tego najwązniejszego życiowego celu – uzyskania miłości, zaangażowania, czułości, uznania, szacunku i docenienia.
Dlatego kobiety, które kochają za bardzo tkwią w związkach, które są dla nich krzywdzące. Często latami, a nawet dekadami. Wynika to z wielu czynników m.in. wyuczonych schematów i ogromnego lęku , bo to co można zobaczyć, tę realną rzeczuwtsości, może być bardzo trudne. Dlatego „łatwiej” jest powiedzieć sobie „to moja wina, jesteśmy razem tyle lat i pozwalałam mu/jej na to wszystko”. Dzięki czemu, tkwiąc w swoim schemacie działania, nie ma potrzeby konfrontacji z rezcywistością, emocjami, potrzebami. Przede wszystkim, nie ma potrzeby stanięcia przy sobie i zajęcia sie sobą. Wszystkie zasoby są przecież przekierowane na partnera_kę. To „łatwiejsze” niż przyznanie, że jest się źle traktowaną.
Czy jest szansa dla kobiet kochających za bardzo by jednak zadbać o siebie?
Szansa na to jest wtedy, kiedy kobieta ją sobie da. Kiedy stanie przy sobie i powie sama do siebie, że ona jest ważna, że jej potrzeby mają znaczenie, że może być w hierarchii związku czy rodziny najniżej. Nie ma przecież powodu, by była mniej ważna w związku od partnera_ki. Wiąże się z tym pozwolenie sobie na kontakt ze swoimi emocjami, przyjrzenie się swoim wartościom – być może pierwszy raz w życiu.
To wszytko jest trudne, bo kiedy robi się to pierwszy raz, często ma sie poczucie działania po omacku. Dlatego współpraca z psychologiem_żką może być bardzo pomocna. Nierozłącznym działaniem w celu stanięcia przy sobie jest także wzięcie na siebie odopwiedzialności za swoje działania i odczucia, jednak nie w alternatywnym wydaniu związanym z samobiczowaniem, a tym realnym. Czyli nie zgodnym z założeniem, że kiedy partner_ka mnie uderzy to jest moja wina. Przecież za uderzenie odpowuada ten kto uderzył – nikt inny.
Szalenie ważne jest tutaj traktowanie siebie z czułością, życzliwością i łagodnością. Traktowania siebie tak, jak najlepszego_ą przyjaciela_ółkę. Praca ze swoim wewnętrznym światem, uczenie się siebie jest potrzebne by umieć rozdzielić swoje potrzeby od potrzeb innych, to kim się jest od opinii innych.
O życzliwym, łagdonym traktowaniu siebie napisałam artykuł, po tym jak odbyłam szkolenie z Kellym D. Wilsonem, współtwórcą ACT (Terapia akceptacji i zaangażowania): „Pokochaj siebie jak tego, kogo kochasz najbardziej na świecie. Kelly Wilson – warsztat ACT.”
Ta nauka wiąże się też z pozwoleniem sobie na poczucie swoich emocji i zauważenie swoich mysli, nawet kiedy są bardzo trudne. Myśli i emocje nam się przydarzają, jednak nie są nami, nie świadczą o nas. Mogę jedynie stanowić dla nas system wsparcia, jesli wiemy jak buować z nimi zdrowe relacje lub system destrukcyjny, jeśli budujemy z nimi relacje toksyczne (to podobnie jakw relacjach z ludźmi).
To wszystko powiązane jest także ze świadomościa tego kim się jest i że ma się wybór, realną sprawczość, decyzyjność w tym kogo zaprasza się do swojego życia, nie tylko do relacji romantycznych, również tej przyjacielkich. Ważna część pracy w takiej sytuacji, to także praca ze swoim wewnętrznym dzieckiem.
Problem polega na tym, że jeżeli kobiety, które kochają za bardzo w ogóle wchodzą na tę ścieżkę zmian, dzieje się to w momencie, kiedy już niemal całkowicie wyczerpały swoje zasoby. Oznacza to, że brakuje im nie tylko zasobów, te kobiety porzuciły siebie – utraciły wartości, świadomość własnych potrzeb, kontakt ze sobą. Dlatego tę pracę zaczyna się od odzyskania tego kontaktu, poznania siebie na nowo. Potem stpniowo stawia się kolejne kroki. To trochę budowanie siebie na nowo, na zupełnie innych zasadach niż do tej pory – i znowu, często jest to pierwszy raz w życiu. Dlatego wsparcie z zewnątrz, np. psychologa_żki ma tak ogormne znaczenie.
Jeżeli potrzebujesz wsparcia umów sesję on-line. Napisz do mnie, wspólnie ustalimy termin spotkania i znajdziemy najlepsze rozwiązanie