Spotykam się z tym od kiedy pamiętam – już jako dziecko słyszałam, że słabeusze okazują emocje. Teraz słyszę to od moich klientów w Wirtualnym Gabinecie Psychologicznym – i nie ma znaczenia czy mają 17, 25 czy 47 lat. Wiek naparwdę nie gra roli. Dlaczego?
Początek
Obserwuję, że zbiegiem lat ta tendencja wcale nie zmienia w zauważalny sposób. Nadal mówią o tym dzieci i dorośli. Oczywiście są środowiska, gdzie pozwalamy sobie na przeżywanie emocji, rozmawiamy o tym – jednak wciąż, okazywanie emocji nie jest traktowane jako norma. Szczególnie tych przykrych emocji jak smutek, żal, poczucie straty, upokorzenia czy złość.
Nie pozwalamy na odczuwanie tych emocji dzieciom – ani własnym, ani tym z którymi pracujemy. Łatwiej nam powiedzieć „nie ma powodu do płaczu” albo „wszystko będzie dobrze” niż trwać obok dziecka i pozwolić mu na przeżycie tych emocji, lepsze poznanie siebie. To wszystko jest niezbędne, by dziecko nauczyło się radzić sobie z emocjami. Takim zachowaniem zamiast dziecko nauczyć pływać, rzucamy mu koło ratunkowe – często dziurawe.
Podobie postępujemy w gronie rodziny, znajomych i w związkach. Nie pozwalamy bliskim przeżywać i wyrażać tego, co czują. Chcemy szybko zmienić sytuację, odwrócić ich uwagę albo uciec. Dlaczego? Bo często sami nie dajemy sobie prawa do przeżywania swoich emocji, powielamy zatem ten schemat także w odniesieniu do innych osób. Szczególnie trudno radzić nam sobie ze smutkiem innych.
Moje doświadczenia
Pamiętam, że w dzieciństwie płacz innych był dla nie bardzo trudny, szczególnie płacz mojej mamy. To było coś, co mnie rozsadzało od środka, ściskało gardło, sprawiało, że skrzydełka mojego nosa zaczynały się poruszać, oczami wylewały się łzy. Twarz przyjmowała grymas, typowy dla mnie, kiedy czuje smutek. Za każdym razem usilnie pragnęłam, żeby nikt, absolutnie nikt tego nie zauważył. Wielokrotnie czułam złość na swoje ciało, że tak reaguje. Moim marzeniem przez wiele lat było, by podczas odczuwania smutku, w moim ciele nie zmieniało się nic.
Emocje innych ludzi były dla mnie trudne dlatego, że bardzo reagowało na nie moje serce i ciało. A ja bardzo obawiałam się tego, że kiedy ktoś zobaczy reakcję mojego ciała, poczuje się winny – winny, że niejako wprowadza mnie w ten stan smutku. Co nie jest prawdą. Odczuwanie smutku na widok smutnej osoby wynika z empatii, a nie z tego, że ktoś sprawił, że ja jestem smtuna. Taka byłam i jestem – wrażliwa, empatyczna, emocjonalna, reaguję na ludzkie emocje. Co prawda dzisiaj zupełnie inaczej niż w okresie dzieciństwa, jednak wciąż te reakcje są, nawet jesli nie są aż tak bardzo widoczne.
Bardzo inspirującym wydarzeniem w temacie akceptowania rekacji mojego ciała na smutek, był warsztat ACT z Rikke Kjelgaard. Wykonywaliśmy w parach ćwiczenie – jedna osoba mówiła o swojej natrudniejszej sytuacji, jaką obecnie przeżywa, a druga miała tylko słuchać. To trwało 10-15 minut. Podobnych ćwiczeń była kilka. Były litry łez – nie tylko u mnie. I to było coś co mnie bardzo zainspirowało i pozwoliło jeszcze bardziej zaakceptować to, jak reaguje moje ciało, kiedy odczuwam przykre emocje.
Tak, my – dorośli potrzebujemy warsztatów, pracy z psychologiem czy teraputą, żeby dojść do wniosku, że odczuwanie emocji jest ok. Że reakcja naszego ciała na te emocje, to nierozerwalna część nas. Że „poker face”, to zupełnie nie to, czego chcielibyśmy od innych – bo nie mielibyśmy pojęcia o tym, co przeżywają. Te sygnały płynące z mojego ciała są potrzebne mi, żebym ja wiedziała co się dzieje i żeby wiedziało o tym moje otoczenie.
Dlatego tak ważne jest otoczenie w jakim się wychowujemy – to czy jest tam przestrzeń na wyrażanie emocji czy wręcz przeciwnie. Pamiętam, że w szkole, byłam karana za odczuwanie swoich emocji, a ponieważ było to zauważalne ze względu na ekspresję (rekację ciała), przestałam je za to lubić. Wykonałam ogrom pracy, żeby dzisiaj nie czuj się tak, jak w dzieciństwie. Dlatego nie tylko z książek, a też z własnego doswiadczenia wiem, jak karanie za okazywane emocje, może wpłynąć na życie, na to jak postrezgamy siebie i czy siebie lubimy.
Samotność w przeżywaniu emocji
Często kiedy doświadczamy przykrych emocji, kryzysu lub traumy, zamykamy się w swojej skorupie, zostajemy sami. To nasza decyzja, często motywowana tym, czego doświadczyliśmy w dzieciństwie (jak przykład wyżej). Jeżeli chłopiec słyszy „przestań się mazać, nie bądź jak baba” albo do dziewczynki kieruje się słowa „to nie jest powód do płaczu, przestań dramatyzować” to te dzieci dostają informację, że przeżywanie emocji nie jest ok. To komunikat o tym, że kiedy przeżywa się emocje jest sie gorszym – bo albo „jak baba” albo się „przesadnie dramatyzuje” czyli w domyśle, robi problem z niczego.
O tym jak komunikacja wpływa na relacje oraz ocenianie siebie, pisałam w „Cyklu komuniakcja rodzic-dziecko”:
- „Czy jesteś rodzicem autorytarnym? [cz.1 – cykl komunikacja rodzic-dziecko]”
- „Co masz w sobie z pouczającego rodzica? [cz.2 – Cykl komunikacja rodzic-dziecko]”
- „Rodzic obwiniający – czy coś Cię z nim łączy? [cz.3 – Cykl komunikacja rodzic-dziecko]”
- „Rodzic bagatelizujący – czy nim jesteś? [cz. 4 – Cykl komunikacja rodzic-dziecko]”
Podczas gdy każda emocja, która się w nas pojawia jest faktem – i nie ma znaczenia czy w czyjejś ocenie, ta emocja jest przesadna czy nie. Na jakiej zasadzie można powiedzieć, że emocja, którą przeżywa dziecko jest „nieadekwatna”? Jakimi narzędziami to można zmierzyć? Przecież to kompeltnie indywidualna kwestia. Nie wolno nam oceniać, że ktoś czuje adekwatne lub nieadekwatne emocje – bo to nie jest nasza emocja, nie jest osadzona w kontekście naszego życia, doświadczeń, osobowości, temperamentu.
Zamykanie się w swojej własnej skorupie nie pomaga w budowaniu relacji ani tych przyjacielskich ani partnerskich. Mocno wpływa na budowanie poczucia, że jesteśmy samotni, co najczęściej nie jest prawdą. Często w decyzji o tym, by nie okazywać emocji, „pomaga nam” wstyd.
Więcej o tym czym jest wstyd i jak na nas działa, dowiesz się z moich poprzednich artykułów:
- „Czym jest wstyd i czy warto trzymać go w sobie?”
- „Wstyd – co sprawia, że wynika się spod kontroli?”
Książe Harry powiedział, że cierpienie i okazywanie emocji, nie jest słabością, „weakness is having a problem and not recognising it and not solving that problem.[it’s] OK to suffer but as long as you talk about it”. Zatem rozmowa, okazywanie emocji i uzewnętrznianie się z nimi, jest bardzo ważnym elemntem ich przeżywania i radzenia sobie z trudnościami.
Sławny, biedny i ten z rodziny królewskiej
Bardzo często obserwując otoczenie, mamy poczucie, że tylko my przeżywamy coś tak trudnego, niemal nie do przejścia. Świat mediów społecznościowych nie ułatwia nam zadania – tego związanego z tkwieniem w rzeczywistości. Widzimy obrazy, w których nie ma miejsca na to co przykre i trudne. To wpływa na myślenie, które kreauje świat, w którym przeżywanie emocji jest zależne od pieniędzy, jak powiedział Książe Harry: “A lot of people think if you’ve got a job, if you’ve got financial security, if you’ve got a family, you’ve got a house, all that sort of stuff, everyone seems to think that is all you need and you are absolutely fine to deal with stuff.”
Podczas gdy tak naprawdę każdy z nas miewa te trudne momenty, kiedy czuje się gorzej czy doświadcza choroby. Ani zajmowane stanowisko w pracy, sława czy pieniądze tego nie zmieniają – każdemu z nas trudno udźwignąć bagaż emocjonalny. Każdy z nas stara się sobie z tym radzić na swój sposób, czasami wybierając pośrednie rozwiązania, które nie prowadzą tam, gdzie byśmy tego chcieli.
Warto zapamiętać, szczególnie te wypowiedź Księcia Harry’ego: “The key message here today is that everyone can suffer from mental health [issues]. Whether you’re a member of the royal family, whether you’re a soldier, whether you’re a sports star, whether you’re a team sport, individual sport, whether you’re a white van driver, whether you’re a mother, father, a child, it doesn’t really matter.” Przecież choroba może spotkać każdego z nas. Tak samo to wygląda w świecie emocji – doświadczamy ich wszyscy.
Przestańmy udawać, że jest inaczej. Przestańmy udawać, że ich odczuwanie czy okazywanie jest słabością, powodem do wstydu, że to nie jest ok. I przestańmy uczyć dzieci, takiego zkłamanego podejścia do emocji.